"Super Express": - Z kolanem, z którym ostatnio miałeś problemy już wszystko OK? I jak ogólne samopoczucie?
Jerzy Janowicz: - Kolano jeszcze lekko pobolewa. A samopoczucie jest... tragicznie, bo dopiero przyleciałem. Trening zrobiłem, bo nie można sobie odpuścić nawet po długim locie. Wracam teraz do pokoju i mam nadzieje, że po "superpigółeczce" będę sobie zaraz smacznie spał i następnego dnia już wszystko będzie działało u mnie normalnie.
- Tydzień temu w turnieju w hiszpańskiej Segowii miałeś złapać meczowy rytm po półrocznej przerwie, ale odpadłeś już w I rundzie (6:2, 6:7, 5:7 z Włochem Vannim, red.). To duży problem?
- Wiadomo, że po takiej przerwie nie da się kilku rzeczy tak od razu przeskoczyć. Zagrałem tylko jeden mecz przez pół roku, więc brakuje mi ogrania, ale nie czuję się tak bardzo w tyle. W formie fizycznej jestem dobrej. Mam nadzieję, że losowanie będzie OK i pierwsza runda będzie trochę luźniejsza. Jak uda mi się wygrać, to potem będzie już coraz lepiej.
- Agnieszka Radwańska wkrótce ma wybrać partnera, z którym zagra w turnieju miksta. Są jeszcze szanse, że wybierze ciebie?
- Nie. Miksta już na pewno nie będe grał. Po takiej przerwie fizycznie mógłbym nie dać rady rozegrać tylu meczów w krótkim czasie. Poza tym mam niski ranking i to też ma dużo znaczenie. Może za cztery lata uda się zagrać z Agnieszką. Zobaczymy.
- Igrzyska można porównać do turniejów wielkoszlemowych?
- Myśle, że takie porównanie nie ma sensu, bo to dwie zupełnie inne imprezy. Tenisowe władze teraz pokpiły trochę sprawę, decydując, że na igrzyskach nie zdobywa się w ogóle żadnych punktów rankingowych. Wcześniej były i to na poziomie sporego turnieju (ATP 500, red.). Trochę to bez sensu, że teraz nie ma nic do ugrania. Nawet jak uda się wygrać z kimś z czołówki, to poza satysfakcją nic z tego nie będzie, nawet uścisku prezesa (śmiech).
- Jak warunki w wiosce? Sporo było narzekania, że nie są najlepsze...
- Spodziewałem się czegoś gorszego. Pokazywali mi zdjęcia pokojów, w których był totalny brud, syf i ubóstwo. Te wystające kable i ogólnie tragedia. Ale pokój, który dostałem, jest OK. Jedyny problem jest taki, że ja przy swoich 204 cm wzrostu mieszkam z kolegą, który też ma 2 metry. Dwa i pół metra kwadratowego na dwóch takich chłopów to trochę mało. Łóżko nawet za krótkie nie jest, ale jak się przewracamy z boku na bok, to zazwyczaj kończy się tak, że ja kopię kolegę a on daje mi "z liścia".
- Igrzyska to okazja żeby poznać sportowe gwiazdy z innych dyscyplin. Na spotkanie kogoś się nastawiasz?
- Niespecjalnie. Jak byłem młodszy, jeszcze jako junior, to na turniejach wielkoszlemowych latałem za znanymi tenisistami. Ale z innych dyscyplin sportowych idoli nie miałem.
- A zwiedzanie Rio? Chciałbyś tutaj coś zobaczyć?
- Totalnie nie lubię zwiedzać. Jak będę miał wolny czas, to pewnie będę siedział na balkonie albo na kanapie, na której też jest sporo miejsca. W pokoju wolę za dużo czasu nie spędzać, bo klaustrofobii można dostać (śmiech).
Rio 2016. Jerzy Janowicz: Ja kopię kolegę, a on daje mi z liścia [WYWIAD]
Jerzy Janowicz (26 l.) wrócił do gry po 6 miesiącach przerwy. W samą porę, aby powalczyć w Rio o medale. Kiedy rozmawialiśmy z nim po pierwszym po przylocie treningu, tryskał dobrym humorem. - W wiosce olimpijskiej mieszkam z kolegą na dwóch i pół metra kwadratowego. On też ma ponad 2 metry wzrostu, więc jak się przekręcamy z boku na bok, to zazwyczaj kończy się tak, że ja kopię kolegę a on daje mi "z liścia" - żartował polski tenisista.