Marta Walczykiewicz

i

Autor: Łukasz Grochala / CYFRASPORT Marta Walczykiewicz

Rio 2016: Marta Walczykiewicz: Chyba się prześpię z tym SREBRNYM medalem!

2016-08-16 23:55

Rywalizacja kajakarzy na Lagoa Stadium w Rio rozpoczęła się wspaniale. Już w pierwszym dniu finałów nasze panie wywalczyły dwa medale. Najpierw Karolina Naja (26 l.) i Beata Mikołajczyk (31 l.) powtórzyły sukces z Londynu, finiszując w K-2 na 500 metrów na trzecim miejscu. A pół godziny później po srebro w K-1 na 200 metrów popłyneła Marta Walczykiewicz (29 l.). Dla niej ten sukces ma szczególny smak. Cztery lata temu leciała do Londynu jako murowana faworytka, ale finałowy wyścig skończył się wtedy katastrofą.

- W Londynie była rozpacz i łzy po finałowym wyścigu. Teraz też są łzy ale szczęścia...
Marta Walczykiewicz: - Tak, na finiszu mocno się popłakałam. Lekcje po porażce z Londynie odrobiłam. Wtedy poddałam się presji. Przegrałam tamten wyścig głową. A dziś go głową wygrałam. Choć powiem szczerze, że przed startem bardzo się stresowałam. Jak wstałam rano, to strasznie byłam spięta, aż nie mogłam rano nic zjeść, płatki mi nie wchodziły, jakby rosły mi w buzi. Ale potem nagle jak już zeszłam na wodę to wszystko puściło. Pojawił się wielki spokój, aż się zdziwiłam. Czułam się jakbym szła na trening. Bieg kontrolowałam od startu do mety.

- Złoto było w zasięgu?
- Nie wiem, może było. Ale to srebro smakuje mi jak złoto, naprawdę! Taka jestem szczęśliwa, że chyba się dzisiaj z tym medalem prześpię. Nie przeszkadza mi, że przegrałam z Nowozelandką. Marzyłam o tym medalu przez 20 lat kariery sportowej. A na rewanż jeszcze przyjdzie czas.

- Podobno szczęście przyniosły pani zwierzęta, które tak pani lubi.
- Tak, to było niesamowite! Kocham zwierzęta i dziś był jakiś dziwny dzień z nimi. Wszystkie na mnie wpadały. Najpierw ptak przeleciał mi tuż obok głowy, potem jakaś jaszczurka przebiegła pod nogami, kot przechodził, potem rybka mi do kajaka wskoczyła. Aż pomyślałam sobie: "Co się dzieje, co one się tak uparły na mnie?". Ale skoro tak mnie tego dnia lubiły, to musiało być dobrze i musiał być medal.

- To był ciężki sezon. Choroba, kontuzje...
- To prawda. Na dwa miesiące przed igrzyskami złapałam półpaśca, potem była kontuzja barku. Ale nie ma co tego rozpamiętywać. Ważne, że wszystko skończyło się dobrze. Wmówiłam sobie, że te problemy nie miały znaczenia.

- Komu pani ten medal dedykuje?
- Jest dla rodziny, mamy i taty, dla mojego chłopaka. Dla wszystkich, którzy ze mną byli i mnie wspierali. Ale również dla tych, którzy po tym, co się stało w Londynie, we mnie nie wierzyli. Im też dedykuję ten medal. Pokazałam im, że wciąż jestem w grze, a igrzyska wcale mnie nie paraliżują. Srebro jest też dla babci, która zmarła. Zawsze marzyła o tym, żeby zobaczyć jak zdobywam medal. Myślę, że gdzieś tam w górze czuwała nade mną.

- Aż pięć z siedmiu polskich medali w Rio zdobyło panie.
- Pokazujemy, że jesteśmy nie tylko płcią piękną ale i silną. Fajnie, że kobiety tu w Rio rządzą, choć szkoda, że tych medali jest w sumie tak mało. Ale igrzyska jeszcze się nie skończyły. Myślę, że w kajakach jeszcze coś wpadnie. No i czekamy na medale panów!

Rozmawiał i notował Michał Chojecki (Rio)

Finał K-2 na 500 m
1. Kozak/Szabo (Węgry)
2. Dietze/Weber (Niemcy)
3. Mikołajczyk/Naja (Polska)

Finał K-1 na 200 m
1. Lisa Carrington (N. Zelandia)
2. Marta Walczykiewicz (Polska)
3. Inna Osipienko-Rodmoska (Azerbejdżan)

Najnowsze