Polka wyraźnie nabierała tempa w zawodach. W niedzielne południe w sesji kwalifikacyjnej HMŚ Skrzyszowska osiągnęła najlepszy czas w sezonie – 7.80. To nie był koniec jej dokonań przed finałem. W niedzielę wieczorem Pia najpierw wzięła udział w Glasgow serii półfinałowej. I osiągnęła jeszcze bardziej obiecujący wynik, 7.78 – najlepszy w karierze, choć jeszcze nie lepszy od rekordu Polski. Mistrzyni Polski wyrównała swój najlepszy wynik w karierze. Do liczącego już 44 lata rekordu kraju Zofii Bielczyk brakowało Skrzyszowskiej tylko 0,01 sekundy.
Mocno pachniało medalem
W każdym razie nasza płotkarka mieściła się w ścisłej czołówce konkurencji – miała trzeci czas półfinału. A zatem mogliśmy realnie liczyć na zakręcenie się Polki w pobliżu medalu.
Po tych słowach Ewy Swobody aż wyskoczyliśmy z fotela. Powiedziała to z pełną mocą. Serce rośnie
Przed imprezą wiadomo było tyle, że ze wszystkich płotkarek startujących w HMŚ szybciej od naszej zawodniczki biegały tylko Devynne Charlton z Bahamów – 7,67, Holenderka Nadine Visser – 7,78 i Amerykanka Masai Russell – 7,79. W trakcie HMŚ Pia przeskoczyła tę ostatnią dzięki wynikowi półfinałowemu.
Ostatecznie w finale Skrzyszowska pobiegła 7.79. Wygrała Charlton, bijąc rekord świata (7.65) przed Francuzką Sambą Mayalą (7.74).
HMŚ: Przemysław Babiarz nie komentuje w TVP. Co się z nim dzieje, są nowe wiadomości
Byłam rozwalona psychicznie
Po finale Pia nie mogła powstrzymać łez, nie wierzyła wręcz w to, co się stało w Glasgow. W pierwszym światowym finale w karierze od razu stanęła na podium.
– Co tu się wydarzyło! Cały sezon goniłam to. Wiedziałam, że się ucieszę, nie wiedziałam, że aż tak – powiedziała ze łzami w oczach Pia Skrzyszowska w rozmowie przed kamerą TVP Sport po biegu finałowym. – Tydzień temu po biegach w Madrycie ryczałam, byłam rozwalona psychicznie. Tutaj miałam emocje pod kontrolą, Boże, byłam cierpliwa i spokojna, musiał być spokój. Miałam trzy najlepsze wyniki w sezonie! Mówiłam sobie: jak chcesz wygrywać na IO, to nie możesz się bać halowych mistrzostw świata.
Skrzyszowska przyznała też, że miała spory problem fizyczny.
– Po mistrzostwach Polski miałam duży problem, upuściłam sobie na palec ciężar 10 kg, był duży siniak. Kilka dni temu byłam jeszcze chora – wyliczała. – Trochę presji sobie narzuciłam, chciałam pobić rekord Polski, Nie mam go, ale mam brąz. Cieszę się, że mój tata znosi moje nerwy i mnie uspokaja, był pewny mojej formy. Ciągle we mnie wierzył, mimo że ja jeszcze tydzień temu mówiłam, że ja w siebie nie wierzę.