Polacy, którzy na koniec imprezy ulegli 2:3 Serbii i zajęli 3. miejsce, jak jeden mąż powtarzali w Krakowie, że na tym etapie nie ma mowy o optymalnej formie po ciężkich treningach (rano w dniu ostatniego spotkania mordowali się jeszcze na siłowni). Wszystko powinno być OK w Tokio.
- Najgorsze, co by się nam mogło przytrafić, to wygranie w Memoriale trzech meczów gładko po 3:0 i wyjazd do Japonii ze zbyt dużą pewnością siebie - uważa selekcjoner Stephane Antiga (40 l.). - Jednak w Tokio musimy zagrać lepiej. Szczególnie w przyjęciu oraz zagrywce z wyskoku jesteśmy słabsi niż ostatnio - nie ukrywa trener kadry i zwraca uwagę na klasę ekip, z którymi przegraliśmy w Krakowie.
- Pewnie, że wolałbym wygrywać, niż przegrywać, ale ulegliśmy po tie-breakach dwóm zespołom grającym dobrą siatkówkę, nawet lepszą, niż się spodziewałem. To nie wstyd. Przyznam, że jestem zaskoczony przede wszystkim poziomem, jaki zaprezentowali gracze Serbii i Bułgarii. To jednak dla nas lepiej, że mogliśmy się sprawdzić z rywalami prezentującymi taką dyspozycję. W Tokio będzie kilku teoretycznie gorszych przeciwników - zauważa Antiga.
Dokładnie za tydzień wymówek już nie będzie i trzeba będzie pokazać klasę w siedmiu spotkaniach w ciągu 9 dni. Polacy zaczną od starcia z Kanadą, by już następnego dnia trafić na faworyta nr 1 - Francję. Do Rio pojedzie pierwsza trójka i najlepszy zespół azjatycki. Awans da także 4. miejsce, o ile ekipa z Azji znajdzie się na podium.
- Dla trenera, który lubi długie przygotowania, fakt, że gramy od razu z mocnymi przeciwnikami, jest taki sobie - przyznaje Antiga. - Jedno jest pewne: w Tokio trzeba będzie bardzo dobrze zacząć.