- Wkrótce będę już w pełni gotowy do pracy. Na razie chodzę z laseczką, ale tylko dla bezpieczeństwa. Lekarz medycyny pracy formalnie orzekł moją zdolność do pracy do marca 2017 roku. Noga mnie nie boli, a ćwiczenia rehabilitacyjne wykonuję na razie na pół gwizdka. Na przykład 60 "brzuszków" - mówił 80-letni dr Cybulski.
Jego podopieczny, dwukrotny mistrz świata w rzucie młotem, patrzył na wysiłki trenera z podziwem.
- Gdybym wykonał 120 "brzuszków", nawet w najlepszej dyspozycji, to na drugi dzień bym nie wstał - uśmiechał się Paweł Fajdek, który kończył rehabilitację. Teraz wznowił prawdziwy trening.
Jest przekonany, że spóźnione wejście w sezon nie przeszkodzi mu przygotować się na sto procent do startu w Rio.
- Przez operację straciłem głównie wakacje. Zyskałem natomiast komfort pracy i pewność, że bark nie będzie mi dokuczał w roku olimpijskim, a przeszkadzał mi w tym roku. Doszła też intensywna rehabilitacja w postaci zabawiania i opieki nad kilkumiesięczną córką - wyjawił młociarz, który wraz ze swoją partnerką, Sandrą, wytatuowali sobie niedawno na ramieniu imię ich córeczki - Laili.
W sezonie 2015 Fajdek wygrał wszystko, co było do wygrania, i będzie wielkim faworytem do złota w Rio.
- To nasz wspólny cel - trenera i mój. Co prawda po igrzyskach w Londynie, gdzie spaliłem wszystkie próby w eliminacjach, zadowoliłbym się teraz każdym medalem. Ale po dwóch tytułach mistrza świata nie mogę mierzyć poniżej złota. Nie mam nic przeciwko temu, bym w przyszłym sezonie był jedynym zawodnikiem rzucającym 80 metrów, tak jak było teraz - dodał ze śmiechem.
Czesław Cybulski pod opieką ma jeszcze dwie młociarki: Joannę Fiodorow (26 l.) i Malwinę Kopron (21 l.). Wierzy, że one także awansują do elity i powalczą o medale.
- Tylko z siadaniem na stołeczku w polu rzutów już skończyłem - deklaruje trener, pamiętając, w jaki sposób został trafiony młotem wyrzuconym przez Fajdka.