Irena Szewińska w latach 60. i 70. była nie do pokonania na lekkoatletycznych bieżniach. W swojej karierze zdobyła mnóstwo medali. Jej osiągnięcia z igrzysk olimpijskich jeszcze długo nikt nie pobije. Zawodniczka urodzona w Leningradzie, a więc dzisiejszym Sankt Petersburgu, zdobyła aż siedem krążków olimpijskich.
W klasyfikacji medalowej wyprzedza ją jedynie Robert Korzeniowski, który ma na swoim koncie cztery złote medale, podczas gdy Szewińska ma trzy złota. Sukcesy odnosiła nie tylko na igrzyskach. W swoim dorobku miała aż pięć złotych medali z Mistrzostw Europy. Po zakończeniu kariery pozostała przy swojej ukochanej dyscyplinie sportu.
Była wiceprezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a od 1998 roku również członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Szewińska dwukrotnie musiała się zmagać z chorobą nowotworową. Pierwszą walkę wygrała, ale po nawrocie rak okazał się silniejszy. W wieku 72 lat zmarła w szpitalu.
- Po operacji wróciła do zdrowia. Chodziła na kontrole, wszystko było dobrze. Niestety, sześć lat temu, w 2012 roku, lekarze wykryli przerzuty. Przeszła dwie chemie, brała leki hamujące nowotwór i nieprawdopodobne ilości leków przeciwbólowych. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, zrobiła morfologię. Wyniki były złe. Trafiła na kilka dni do szpitala. W dniu, kiedy miała wrócić do domu, zmarła - wspomina w wywiadzie z "Gazetą Wyborczą" Sławomir Szewiński.
Mąż wybitnej zawodniczki nadal nie może pogodzić się z jej śmiercią. - W zeszłym roku obchodziliśmy z Irenką 50-lecie ślubu. I powiem pani, że przez wszystkie te lata ani razu się poważnie nie pokłóciliśmy. Nie było powodu. Irenka odeszła w czerwcu, a ja wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Bardzo za nią tęsknie - powiedział Szewiński.