Mecz Hubert Hurkacz - Marin Cilić był zdecydowanie wydarzeniem numer jeden dla tenisowych kibiców z Polski w czwartek. Nasz zawodnik, dość niespodziewanie, przebrnął przez kwalifikacje i pierwszą rundę turnieju głównego French Open. W drugiej trafił na wyjątkowo wymagającego przeciwnika. Czwarty na świecie Chorwat nie zwykł przegrywać z rywalami z kwalifikacji. Zawodnicy na korcie pojawili się o godzinie 11:00. Kibice, rzecz jasna, byli za Hurkaczem. Przez pierwsze gemy Polakowi szło naprawdę dobrze. Do stanu 2:2 nie oddawał łatwo punktów i grał jak równy z równym. Później jednak wszystko się posypało i ostatecznie w pierwszej partii wygrał Marin Cilić 6:2.
Z minuty na minutę Polak niestety słabł. Hubert Hurkacz próbował nawiązać walkę ze znacznie wyżej notowanym rywalem, ale Chorwat okazał się znacznie bardziej wszechstronnym zawodnikiem. Cilić nie miał problemów z grą za linią i pod siatką. Do tego radził sobie z podaniem Polaka, samemu nie dając mu żadnych szans. W drugim secie ani razu w zasadzie nie poczuł się zagrożony i ponownie zwyciężył 6:2, zbliżając się już na krok do trzeciej rundy Roland Garros 2018.
Wydawało się, że sprawa zakończy się w trzech setach. Tymczasem Hurkacz w końcówce zaczął grać zupełnie bez presji! I to przyniosło wymierne korzyści. Najpierw doprowadził do tiebreaku, a później nie dał w nim szans faworytowi. Tym samym wywołał spory aplauz na widowni, a Cilić musiał odłożyć plany łatwego awansu bez większego wysiłku.
Czwarta partia zaczęła się bardzo równo. Obaj tenisiści nie zamierzali odpuszczać. 21-letni zawodnik z Wrocławia poczuł się pewniej i serwował niczym... Cilić. Niestety, w końcówce zabrakło trochę doświadczenia i Polak dał się przełamać na 5:6. W kolejnym gemie Chorwat obronił serwis i zameldował się w trzeciej rundzie. Hubert Hurkacz, mimo porażki, zasłużył na ogromne słowa uznania!
Hubert Hurkacz (188. ATP, Polska) - Marin Cilić (4. ATP, Chorwacja) 2:6, 2:6, 7:6 (7-3), 5:7