Brazylia w ostatnim towarzyskim spotkaniu przed mundialem zrobiła swoje. Wystraszyła przeciwników. To był prawdziwy show w wykonaniu "Canarinhos". Neymar, Gabriel Jesus, Willian i Phillippe Coutinho, kanarkowa ofensywa przygotowywana na mundial, Austriaków wręcz ośmieszyła. Zawodnicy z Europy byli kompletnie bezradni, a jedynym ich argumentem, by przeciwstawić się rywalom, pozostały brutalne faule. Tyle dobrego, ostatecznie nie pozbawiające żadnej z gwiazd zespołu z Ameryki Południowej marzeń o triumfie na mundialu.
Brazylia jest mocna. Tyle wiedzieliśmy wcześniej. W niedzielę zobaczyliśmy jednak, jak wielki potencjał drzemie w ekipie prowadzonej przez Tite. Neymar wrócił po kontuzji i natychmiast wskoczył na najwyższe obroty. To co zrobił z Alexandarem Dragoviciem przejdzie do historii. Austriak poszedł w lewo, potem w prawo, wreszcie usiadł na ziemi, a Neymar w tym czasie tylko stał i czekał, aż otworzy się przed nim autostrada do bramki rywali. Show, technika, kreatywność, magia. Gwiazda PSG ostatnie kilka tygodni spędziła w gabinetach rehabilitacyjnych i wydaje się, że akumulatory naładowane zostały do maksimum.