"Super Express": - W Czarnogórze wyczuwa się już przedmeczową gorączkę?
Marcin Garuch: - Atmosfera gęstnieje, a piłkarze w mediach zapowiadają ostrą walkę o zwycięstwo. Z drugiej strony jest pełno artykułów, w których autorzy doceniają klasę Polaków. Selekcjoner Czarnogórców chwali naszą drużynę, mówiąc, że w każdej formacji gra u nas przynajmniej jeden zawodnik światowego formatu.
- W Polsce więcej obaw od piłkarzy wzbudzają fanatyczni czarnogórscy kibice.
- Rzeczywiście na stadionie w Podgoricy fani potrafią zrobić niezły kocioł. Co ciekawe, na trybunach jest gorąco tylko na spotkaniach reprezentacji. Podczas meczów ligowych nie spotkałem się z żadnymi zadymami. Drużyna narodowa wzbudza emocje, bo Czarnogórcy mocno podkreślają swoją niepodległość. Gra pod flagą narodową to dla nich najwyższy zaszczyt i powód do dumy. Stąd te żywiołowe reakcje kibiców.
- Jak trafiłeś do ligi czarnogórskiej i jak ci się żyje w tym kraju?
- W czerwcu dostałem ofertę, chciałem spróbować czegoś nowego, więc wyjechałem. Początkowo byłem sam, w wynajętym mieszkaniu w Radanovici. Teraz z żoną Agnieszką i 10-miesięczną córeczką Kornelią mieszkamy w apartamencie należącym do właściciela klubu w kurorcie Budva. Do Adriatyku mamy 10 minut spacerkiem. Po drodze co krok są kawiarnie, w których życie tętni od rana do nocy. Dziś jest 25 stopni Celsjusza, słoneczko. Śmieję się, że żyję jak w bajce.
- Sportowo i finansowo też jest bajkowo?
- Finanse to poziom czołówki polskiej I ligi. Gram w każdym meczu, zdobyłem dwa gole i zaliczyłem cztery asysty. Mam kontrakt do końca sezonu, ale chętnie zostanę tu dłużej.