Była jesień 2002 roku. Wisła Kraków lała kolejnych rywali w Pucharze UEFA, Maciej Żurawski z lokalnej gwiazdy stawał się łakomym kąskiem dla największych zagranicznych firm, a w PZPN wciąż trwał okres rozliczeń po koszmarnym mundialu w Korei i Japonii. To w efekcie tej rewolucji selekcjonerem kadry narodowej został Zbigniew Boniek. I to właśnie "Zibi" był głównym autorem koszmarnej klęski w Kopenhadze. W opinii wielu, jednej z najbardziej kompromitujących w historii polskiej piłki. Nasi wyszli nietypowo. W czarnych koszulkach, czarnych spodenkach i czarnych getrach. Chyba na znak żałoby, bo przez kolejnych sześć kwadransów nasi zawodnicy udowadniali z uporem maniaka, że od Duńczyków dzielą ich lata świetlne. Krzysztof Ratajczyk wyglądał jakby zamiast korków nałożył łyżwy. Obok niego, niczym Ferrari, co rusz przebiegał bowiem niesamowity Dennis Rommedahl. Nie lepiej wyglądał środek obrony, gdzie nietypowo zagrał nawet Radosław Kałużny. Skończyło się tragikomicznie, ale i szczęśliwie. Dania wygrała tylko 2:0, choć równie dobrze mogło być też dwucyfrowo. I nikt nie mógłby narzekać na pecha.
To tylko jeden z wielu smutnych epizodów z wieloletniej rywalizacji Polski z Danią. Duński dynamit przez lata stanowił dla biało-czerwonych wzór do naśladowania. To Dania była mistrzem Europy. To Dania grała regularnie na wielkich imprezach. I to Dania testowała kolejnych selekcjonerów polskiej reprezentacji. Zbigniew Boniek po klęsce w Kopenhadze wrócił do Włoch na emeryturę. Paweł Janas cudem uniknął zwolenienia na kilkanaście dni przed startem eliminacji mistrzostw świata. Oberwał bowiem w Poznaniu 1:5. Hattricka na swoim koncie zapisał Peter Madsen, ale najważniejszym wydarzeniem okazało się bodaj przełamanie wspomnianego już Żurawskiego. Snajper Wisły trafił po 10 miesiącach oczekiwania i w następnych dwunastu miesiącach aż dziewięć razy wpisał się na listę strzelców w kadrze narodowej. To właśnie on poprowadził nas na mistrzostwa świata w roku 2006.
Wreszcie swój sprawdzian dostali też Leo Beenhakker oraz Waldemar Fornalik. Pierwszy dopiero po lekcji zrozumiał, że czas Jerzego Dudka i Tomasza Frankowskiego minął. Drugi, po jedynym w XXI wieku zwycięstwie nad Danią, pierwszym od 36 lat, odkrył dla reprezentacji Piotra Zielińskiego. Wówczas 19-latek dopiero walczył o swoje miejsce w Serie A. Dzisiaj, w barwach Napoli, należy już do gwiazd całej ligi. I na PGE Narodowym może zostać kluczowym piłkarzem w talii Adama Nawałki.
Nawałki, który chyba pierwszy raz od niemal półwiecza posiada zespół zdecydowanie lepszy od duńskiego. Taki, który w 1961 i 1970 roku bił przeciwników z północy 5:0. Wówczas bohaterami byli Włodzimierz Lubański, Ernest Pohl czy Joachim Marx. Dzisiaj historię polskiej piłki pisać będą zawodnicy być może nawet lepsi. Robert Lewandowski oraz Arkadiusz Milik. I to właśnie w ich nogach spoczywać będzie odpowiedzialność odwrócenia niekorzystnego bilansu bezpośrednich gier.
Do tej pory bowiem Polska i Dania mierzyły się ze sobą 21 razy. 7 razy wygrywali Polacy, padły dwa remisy, a aż 12 razy lepsza była Dania. Bramki? 35-43.
Mecze Polski i Danii w XXI wieku:
20.11.2002, Kopenhaga.
Dania - Polska 2:0
18.08.2004, Poznań.
Polska - Dania 1:5
16.08.2006
Dania - Polska 2:0
01.06.2008, Chorzów
Polska - Dania 1:1
17.01.2010, Nakhon Ratchasima
Dania - Polska 3:1
14.08.2013, Gdańsk
Polska - Dania 3:2