"Super Express": - Sześć długich lat kazałyście czekać polskim kibicom na powrót do światowej elity...
Alina Wojtas: - Wie pan, jak to jest z kobietami Na to co najlepsze zawsze każą czekać. A tak na poważnie, rzeczywiście trochę to trwało. Ale teraz, kiedy już dołączyłyśmy do najlepszych, to wierzę, że na mundialu też pokażemy pazurki.
- Piłka ręczna to urazowy sport. Nie boi się pani, że jakiś mecz przypłaci pani zbitymi żebrami, podbitym okiem, złamanym nosem czy właśnie połamanymi paznokciami?
- Znam bardziej urazowe sporty. Poza tym kocham walkę. Gdybym chciała czegoś spokojnego, to uprawiałbym siatkówkę.
- Jak to jest, że Polki na parkiecie wyglądają jak modelki. Ładne, uczesane, umalowane. W szatni zamiast o taktyce myślicie o kolorze błyszczyku do ust?
- Koncentracja na grze nie przeszkadza w dbaniu o siebie. Z makijażem nie przesadzam, bo gdy jest zbyt grubo nałożony, to kiedy człowiek się spoci, nie wygląda to estetycznie. Ale delikatny makijaż jest jak najbardziej wskazany. Generalnie jednak bliżej mi do natury. Cenię wrodzone piękno (śmiech).
- W meczu ze Szwecją swoją grą doprowadzała pani rywalki do frustracji.
- Nie jestem żadną bohaterką. Wygrała cała drużyna. Kluczem do sukcesu była gra w obronie. Trener Kim Rasmussen tak dobrze przygotował taktykę, że Szwedki niczym nie mogły nas zaskoczyć. Zanim wykonały jakieś zagranie, już wiedzieliśmy, co chcą zrobić.