"Super Express": - Początek spotkania wyglądał dla was źle. Nie baliście się, że Veszprem zdominuje was całkowicie?
Artsem Karalek: - Tak naprawdę ciężko jest mi znaleźć słowa i przypomnieć sobie, co czułem w danym momencie, bo to było szalone spotkanie, a porażka boli. To był ciężki mecz, było dużo walki. Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Należą się wielkie brawa dla zespołu, bo przez większość spotkania graliśmy naprawdę dobrze. Ale pojawiły się błędy w kluczowych momentach.
- Choć dwukrotnie Veszprem wam uciekło na kilka bramek, dwukrotnie mieliście szansę ich dogonić.
- Przez pierwsze kilkanaście minut zagrali naprawdę świetną piłkę ręczną, a my nie mogliśmy się wstrzelić. Potem udało się opanować nerwy i wynik był na styku. Nie zrobiliśmy tego, co chcieliśmy. I efekt końcowy widać niestety po wyniku.
- Najpierw Sterbik, potem Nenadić. To były dwie postacie, które pozbawiły was złudzeń.
- Tak, obaj zagrali fenomenalny mecz, choć Sterbik musiał zejść wcześniej ze względu na kontuzję. Ale do tego momentu bronił znakomicie. Nie udało się znaleźć patentu także na Nenadicia. Veszprem co roku ma silny zespół i wydaje mi się, że w tym roku jest najmocniejszy w ostatnich latach. Na każdej pozycji mają świetnych zawodników. Wygrali ten mecz, wykorzystali swoje sytuacje.