Niektórzy mówili, że czas Karola Bieleckiego w kadrze powoli dobiega końca. Ten jednak udowodnił wszystkim niedowiarkom, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Nie dość, że w Rio był chorążym reprezentacji Polski podczas ceremonii otwarcia igrzysk, to jeszcze w turnieju piłki ręcznej grał jak młodzieniaszek! Zadziwiał kolejnych rywali skutecznością rzutów z dystansu. Łącznie do siatki trafił aż 55 razy, co dało mu tytuł króla strzelców! Bielecki podkreślił jednak, że indywidualne wyróżnienia nie są dla niego najważniejsze.
- Chętnie zamieniłbym tytuł króla strzelców na "krążek", ale niestety nie mam takiej możliwości. Cieszę się z indywidualnego wyróżnienia, jednak tę radość przesłania gorycz, związana z zajęciem czwartego miejsca - mówił rozgrywający w rozmowie z portalem eurosport.onet.pl.
Po takim turnieju, choć medalu nie udało się wywalczyć, i tak mógłby ze spokojem i dumą zakończyć reprezentacyjną karierę. Ale nie tak szybko! Bielecki wciąż pragnie sukcesów z kadrą.
- Nie powiedziałem ostatniego słowa. Na razie nie zamierzam kończyć reprezentacyjnej kariery. Czuję się na siłach, by nadal grać w drużynie narodowej. Skupiam się teraz na występach w Vive Tauronie i eliminacjach mistrzostw Europy, w grudniu zacznę myśleć o mistrzostwach świata we Francji - wyjawił Bielecki.