"Super Express": - Jak wpadła pani w oko szefom Buducnosti?
Kinga Byzdra: - Po zdobyciu wicemistrzostwa Polski wygasał mój kontrakt z Zagłębiem Lubin. Wtedy odezwali się Czarnogórcy. Kiedy do transferu zaczęła mnie namawiać jedna z najlepszych rozgrywających świata Bojana Popović, nie wahałam się już ani chwili. Teraz czeka mnie wspaniała przygoda i wyzwanie. Dziewczyny z Podgoricy zawsze grają o najwyższe cele. W poprzednim sezonie wygrały Ligę Mistrzów, a w tym trochę pechowo odpadł w półfinale. W nowym sezonie mamy odzyskać prymat w Europie.
- Poznała pani już klub i stolicę Czarnogóry?
- Byłam tam dwa razy i trenowaćłam z nowymi koleżankami. Do Podgoricy wyjeżdżam z chłopakiem, zamieszkamy w wynajętym przez klub apartamencie, który jest blisko hali. W najbliższych dniach odbiorę służbowe auto. Klub jest w pełni profesjonalny, a Podgorica to urokliwe miasto.
- Występy w Buducnosti będą znakomitym przetarciem przed grudniowymi mistrzostwami świata w Serbii. Polska awansowała na mundial po 6 latach nieobecności.
- Pamiętam mistrzostwa we Francji w 2007 roku, zajęłyśmy 11. miejsce. W tamtej kadrze byłam jedną z najmłodszych. Teraz pełnię inną rolę. Mundial to niesamowite wrażenia, nie do opisania. Awans cieszy szczególnie, bo tylko my wiemy, ile kosztował nas pracy.
- Polska będzie czarnym koniem?
- Wolałabym niczego nie obiecywać. Wyznaczyłyśmy sobie pewien cel, ale niech on zostanie tajemnicą szatni.
- Jest pani piękną kobietą, dlatego trudno nie zapytać - jak to się stało, że zamiast modelką została pani piłkarką ręczną?
- Tu mnie pan zaskoczył (śmiech). Jak opowiem o tym dziewczynom, to się pośmiejmy. A tak na poważnie - zdecydowały geny. Rodzice grali profesjonalnie w szczypiorniaka. Piłkę ręczną mam we krwi.