IFK Kristianstad miał być chłopcem do bicia. Nawet mimo dobrych występów w obecnej edycji Ligi Mistrzów i wygranej z KIF Kolding 33:26 oraz nieznacznej porażki ze słynną FC Barceloną (32:34). Polscy zawodnicy wzbraniali się przed stawianiem ich w roli faworytów, chwalili Szwedów, ale w Hali Legionów nie było kibica, który nie wierzył w ostateczny sukces swoich idoli.
Show Vive Kielce
Nawet pomimo przeciętnych występów we wcześniejszych spotkaniach. VIVE w pierwszych trzech kolejkach tylko raz odniosło zwycięstwo. Zremisowało ponadto z Rhein-Neckar Lowen i przegrało z węgierskim Pick Segedyn.
O koncentrację i mobilizację nie było więc trudno. I przyniosło to rezultaty. Kielczanie od pierwszych sekund ruszyli do przodu. Pierwszy gol po trzech minutach. W następnych czterech kolejne trzy. A po dwunastu już osiem. Przy zaledwie trzech rywali. Piorunujący start Vive ustawił przebieg spotkania. To gospodarze prowadzili grę, a rywale głównie się przyglądali. I czekali na wyrok.
Radwańska - Muguruza 6:4, 3:6, 4:6. Pech i heroiczna walka Polki
Wynik ustalony został już właściwie do przerwy. Polacy schodzili na nią z ośmioma golami przewagi. Później trwał już show mistrzów Polski, podczas którego przewaga ekipy Tałanta Dujszebajewa wzrastała momentami nawet do jedenastu bramek. Skończyło się ostatecznie na ośmiu i wyniku 35:27. Wyniku, który pozwolił Polakom - przynajmniej na chwilę - awansować na drugie miejsce w grupie B Ligi Mistrzów.
Vive Tauron Kielce - IFK Kristianstad 35:27 (20:12)