Z tymi pierwszymi, prowadzonymi przez trenera Xaviera Sabate zagramy już jutro. Szanse Polaków w rozmowie z „Super Expressem” ocenił Mariusz Jurkiewicz, dwukrotny brązowy medalista mistrzostw świata (2009 i 2015).
„Super Express”: Przeciwko Niemcom, wicemistrzom olimpijskim nie daliśmy rady, ale z Czechami jesteśmy chyba faworytem?
Mariusz Jurkiewicz: - Nasza gra z Niemcami wyglądała dużo lepiej niż wynik. Długimi momentami byłem - nie boję się użyć tego słowa – zachwycony naszą grą w ataku pozycyjnym. Dawno nie widziałem drużyny grającej tak dojrzale, bez bojaźliwości.
- Czyli damy radę Czechom?
- O aspekty sportowe się nie martwię, natomiast zastanawiam się, jak podejdziemy do meczu mentalnie i jak zadziałają głowy zawodników. W meczu z Niemcami nie było presji, bo oni byli faworytem i wówczas gra się dosyć łatwo. Z Czechami i Szwajcarią będzie presja w kontekście wyjścia z grupy i wówczas piłka „waży” trochę inaczej i nie ma takiej swobody.
- Xavier Sabate na ławce Czechów, na co dzień trener Wisły Płock, to atut naszych rywali?
- To bardzo dobry trener, która zna się na robocie i bardzo dobrze układa swoje drużyny, widać to choćby po pracy z Wisłą Płock. Ale bycie trenerem w klubie i selekcjonerem kadry, to zupełnie co innego. W niej nie ma tyle czasu na pracę z zespołem. Na pewno znajomość kilku naszych zawodników sprawia, że wie gdzie są nasze słabości i czego nie lubią nasi zawodnicy w ataku i spodziewam się podobnej obrony - wysuniętej pod niektórych zawodników - jak robi to Wisła Płock. Ale taka obrona potrzebuje doskonałego zgrania, a jeśli się nie rozumie perfekcyjnie to pojawią się luki i w tym musimy szukać naszej szansy. Jakość naszego zespołu jest większa niż Czechów, podobnie jak i od Szwajcarii. Uważam, że jesteśmy w stanie wygrać oba mecze.
- Przeciwko Niemcom nie wykorzystaliśmy aż 4. rzutów karnych, a strzelało czterech zawodników. Kto powinien je wykonywać przeciwko Czechom.
- To była nasza bolączka w meczu z Niemcami. Uważam, że przeciwko Czechom karne powinni wykonywać Kamil Syprzak (nie strzelił dwóch przeciwko Niemcom-red.) i Arek Moryto. Gdy byłem trenerem Wybrzeża, to zdecydowałem, że nawet po pierwszym niewykorzystanym karnym nasz lider podchodził do drugiego. Właśnie po to, że jeśli spudłował raz, żeby nie miał presji, że nie będzie mógł strzelać jeszcze raz. Przynosiło to całkiem fajne efekty, więc może to jest lekarstwo? Zresztą nikt nie ma patentu na karne, może poza niegrającym już Mikkelem Hansenem, który miał ok. 95-procentową skuteczność. My nie mamy takiego super strzelca.