Mariusz Jurkiewicz

i

Autor: CYFRASPORT Mariusz Jurkiewicz

Mariusz Jukriewicz: Przeżyjemy w grupie śmierci [WYWIAD]

2013-09-03 4:00

Mariusz Jurkiewicz (31 l.), który po bankructwie Atletico Madryt trafił do Orlenu Wisła Płock, poprowadził nową drużynę do zwycięstwa w dwumeczu z francuskim Montpellier (27:29 i 28:23) i awansu do Ligi Mistrzów. - W Champions League gram już od 2003 roku i patrząc na nasz zespół jestem pewien, że możemy popsuć szyki faworytom.

"Super Express": - Choć waszymi grupowymi rywalami będą takie firmy jak Kilonia, Dunkierka, Porto czy duński Kolding, wszyscy ostrzą sobie zęby na polską wojnę i wasze starcia z Vive Kielce.

Mariusz Jurkiewicz: - Kiedy przychodziłem do Płocka, usłyszałem od działaczy, że mamy wygrywać nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Po losowaniu zacierają ręce kibice obu zespołów. Jak staniemy naprzeciwko siebie to wiadomo, że wióry polecą.

- W rewanżu z Montpellier aż żal było patrzeć na najlepszego bramkarza świata Thierry'ego Omeyera. Kiedy strzelaliście kolejne bramki, Francuz wyglądał, jakby miał się rozpłakać.

- Najważniejsze, że graliśmy równo. Nie było takich przestojów jak w pierwszym starciu w Montpellier, gdzie przez swoje gapiostwo traciliśmy z trudem wypracowaną przewagę.

- Jesteś nie tylko jednym z liderów Wisły, ale i tłumaczem z hiszpańskiego trenera Manolo Cadenasa. Koledzy z zespołu nie mają żalu, kiedy wytykasz im błędy?

- Nikt się nie obraża. Wiedzą, że tylko pośredniczę w kontaktach ze szkoleniowcem. Ale jak mam coś do powiedzenia od siebie, to też nie gryzę się w język. Chłopaki rozumieją, że czasami nawet ostra reprymenda jest potrzebna.

- Jak ci się żyje w Płocku?

- Miasto jest fajne, chłopaki super, a kibiców może nam pozazdrościć cała Polska. Wczoraj miałem równie poważne zadanie jak mecz z Montpellier. Odprowadziłem córkę po raz pierwszy do zerówki. Cieszę się, że oboje dzielnie znieśliśmy stres i nową sytuację.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze