Super Express: - W pierwszej fazie turnieju za niewykorzystane sytuacje spadła na ciebie fala krytyki. W kolejnych meczach czułeś dodatkową presję, by udowodnić, że jednak jesteś w wysokiej formie?
Michał Daszek: - Nie brałem do głowy negatywnych opinii. Koncentrowałem się na treningu. Czasami tak bywa, że jak człowiek bardzo chce, to się nie udaje. Wychodziłem na mecze maksymalnie skoncentrowany. Wiedziałem, że w końcu zagram to co potrafię. I w spotkaniu z Białorusią wreszcie pomogłem drużynie.
ME w piłce ręcznej: Polska w drodze do półfinału. Białoruś na łopatkach
- Inna sprawa, że w poprzednich starciach, jak choćby z Norwegią, skrzydłowi nie mogli sobie pohulać po boisku…
- Na naszą postawę składa się wiele czynników. Zależy na co nam pozwala przeciwnik, jak spisuje się obrona, bo wtedy łatwiej o kontry i możemy się wykazać. Czasem jest tak, że nie musimy rzucać tak dużo bramek ze skrzydeł, innym z kolei razem zespół bardziej nas potrzebuje. Piłka ręczna to gra drużynowa i wszyscy musimy się uzupełniać.
- A dlaczego na Euro Polska tak mało gra skrzydłami?
- Wszystko zależy od przeciwnika. Mogę zapewnić, że będziemy się starali jak najwięcej akcji przeprowadzać skrzydłami, bo to duże odciążenie dla rozgrywających.
- A nie denerwujesz się czekając na piłkę, jak Adam Wiśniewski w meczu z Norwegią, gdy przez kilkanaście minut bezskutecznie liczył na podanie?
- Nie można się frustrować. Nerwy na boisku to najgorszy doradca. Jak mamy mniej roboty w ataku, to nie stoimy, tylko więcej pomagamy w defensywie.
- Gdzieś tam z tyłu głowy siedzi, że Chorwacja nie mając już szans na awans do półfinału, zagra z wami na luzie?
- Wręcz przeciwnie! Jesteśmy przygotowani, że od pierwszego gwizdka rzucą się na nas. Musimy ten moment przetrzymać i zacząć grać swoje. Nie wierzcie, że oni już odpuścili w awans. Dopóki mają choćby matematyczne szanse, to będą walczyć. To taka nacja. Na pewno nie wyślą nam zaproszenia – prosimy, rzucajcie. To będzie bardzo trudny mecz. Być może najtrudniejszy na tym Euro.
- Chorwackich skrzydłowych Manuela Strleka i Ivana Cupicia znasz doskonale z polskiej ligi. To gracze klasy światowej.
- Przede wszystkim są bardzo skuteczni i mają ciekawy sposób gry. Ivan doskonale potrafi się odnaleźć np. na pozycji rozgrywającego, grając z kołowym. Szybko biegają do kontry. Na pewno nie możemy ich stracić z oczu nawet na moment.
- Odebrałeś wiele telefonów i SMS-sów z gratulacjami za występ przeciwko Białorusi?
- Trochę tego było. Ale winszowano mi wygranej drużyny, a nie mojej gry. Ja już do końca mistrzostw Europy mogę nie rzucić żadnego gola, byle tylko Polska zwyciężała.