W sobotę z naszym Orłem działy się rzeczy niewytłumaczalne. Zepsuł już pierwszy skok i lądował tylko na 211. metrze. W finałowej, czwartej serii znów coś poszło nie tak. Adam leciał niespokojnie, za nisko, zaczęło nim bujać i wylądował na 211,5 m.
Przeczytaj koniecznie: Małysz wściekły: Władze FIS nie liczą się ze skoczkami
- Z progu wyszedłem dobrze, ale nagle podmuch wykręcił mi lewą nartę. Poszła mi aż za głowę, straciłem szybkość, szybko spadłem - opowiadał Adam.
Niestety, Adama "połknął" nie tylko Gregor Schlierenzauer, ale i zwykle mocny na mamutach Anders Jacobsen. Norweg wypchnął Małysza z podium o zaledwie 0,4 pkt. W przełożeniu na odległość to ledwie 34 cm, czyli długość buta! A przecież najlepsi skoczyli w sumie (w czterech skokach) prawie kilometr!
- Jestem zawiedziony, była wielka szansa na medal. Ona może się już nie powtórzyć... - mówił smutny Małysz, który pozostaje bez medalu MŚ w lotach.