Adrian Zieliński

i

Autor: Eastnews Adrian Zieliński

Adrian Zieliński: Nie przejmuję się tym, co inni o mnie myślą [WYWIAD]

2013-10-19 7:00

W Londynie we wspaniałym stylu wywalczył olimpijskie złoto. Przed rozpoczynającymi się we Wrocławiu mistrzostwami świata ciężarowców Adrian Zieliński (24 l.) liczy, że powiększy swój medalowy dorobek. Zawodnik Tarpana Mrocza ma już w dorobku złoty krążek MŚ 2010 i brązowy MŚ 2011.

Droga do startu na pomoście Hali Ludowej okazała się wyboista. W lutym sztangista naciągnął ścięgno mięśnia czwórgłowego w lewym udzie. Jak sam przyznaje, okazało się, że zbyt szybko wznowił treningi po triumfie w Londynie, na co organizm nie był jeszcze gotowy.

Przeczytaj koniecznie: MŚ w podnoszeniu ciężarów. Cel Polaków? Wyrwać medal!

"Super Express": - Czy udało się nadrobić zaległości treningowe?

Adrian Zieliński: - O zaległościach nie ma mowy, bo trenowałem cały czas. Nie mogłem wykonywać ćwiczeń dolnymi partiami ciała, ale ćwiczyłem górnymi. No dobrze, powiedzmy, że udało się zrealizować 80 procent założeń treningowych. Jestem przygotowany na medal. Zadowolony będę z każdego.

- Mistrzostwa w Polsce mobilizują równie mocno jak igrzyska?

- Żadnych mistrzostw świata, nawet w Polsce, nie można porównać z igrzyskami. Ale czuję się podobnie jak przed Londynem.

- Ciąży na panu presja mistrza olimpijskiego?

- Wychodzę z założenia, że nie dźwigam ciężarów dla kogoś, ale dla siebie. Nie przejmuję się tym, co inni o mnie myślą.

- Jak wygląda waga ciała kilka dni przed startem?

- Mam jeszcze dwa kilo ponad limit kategorii 85 kilogramów. Od startu dzieli mnie kilka dni, więc nie ma problemu. Po prostu ograniczam się z jedzeniem. Ale zapewne jest to ostatni mój start w tej kategorii, potem przejdę do wyższej - 94. Organizm się rozwija, mam coraz wiekszą masę ciała i trudno zbić wagę do limitu. Myśleliśmy z trenerem, aby w wyższej wystartować już we Wrocławiu, ale nie udało się z powodu kontuzji.

- Mistrzowi udało się po igrzyskach zawrzeć jakiś indywidualny kontrakt sponsorski?

- Żadnego. Nazywam tę sytuację "polskim piekiełkiem". Ale odnosząc ten sukces, nie liczyłem na to, że podpiszę jakiś kontrakt. Ważne, że spełniłem swoje marzenie. Powtórzę, że ciężary dźwigam dla siebie.

Najnowsze