Pojawiły się też sugestie, że powodem rozstania nie były sprawy sportowe, ale romans trenera z zawodniczką.
"Super Express": - Ma pan żal do Majki?
Andrzej Piątek: - Po latach harówki stwierdziła, że zmęczyliśmy się sobą. Chciała iść swoją drogą i miała do tego prawo, więc nie mam. Liczyłem się z tym, że tak może się stać. Wydawało mi się jednak, że rozstaniemy się dopiero po igrzyskach w Londynie.
- Ta decyzja wisiała na włosku?
- Myślałem, że po ewentualnych gorszych wynikach Majka zrozumie błąd i zdecyduje, żebyśmy do olimpiady dojechali razem. Nie robiłem z tego rozstania dramatu. Po cichu liczyłem, że wróci.
- Majka się zmieniła? Może po "srebrze" w Pekinie uderzyła jej do głowy woda sodowa?
- To nie tak, choć po sukcesach każdy się zmienia. Majka wydoroślała i miała swoje zdanie na wiele tematów, nabrała pewności siebie.
- Mawia się, że kobieta zakochana postępuje niedorzecznie. Może Majce ktoś zawrócił w głowie?
- Z tego, co wiem, od jesieni Maja ma chłopaka. Były pogłoski, że weźmie ślub, ale je zdementowała.
- Gdy się rozstawaliście, mówiło się, że nawet najlepsze małżeństwo może się rozpaść. W waszym "małżeństwie" dużo było kłótni?
- Nie było ich w ogóle. My się nie kłóciliśmy, my rozmawialiśmy.
- Spytam wprost: miał pan romans z Włoszczowską?
- To totalna bzdura i nie wiem, kto rozpuszcza takie informacje.