"Super Express": - Jest pan najstarszym uczestnikiem tego show. Po co panu to?
- Mam taki charakter, że lubię wyzwania i rywalizację. Ale przyznam szczerze, że nie wiedziałem, w co się pakuję - jak zobaczyłem wieżę 10-metrową, z której mamy skakać, to zamarłem. ale tylko na chwilę. Muszę udowodnić, że stary człowiek i... może.
- A może?
- Może. Skaczę salta o prostym krzyżu, z najwyższej wieży. To jest wyczyn. Chcę pokazać, że w moim wieku wcale nie trzeba zaprzyjaźniać się z fotelem bujanym, ale wygrywać z trzydziestolatkami.
- Program został w mediach dość mocno skrytykowany.
- Niesłusznie, to niesamowita zabawa. Wszyscy razem się nakręcamy, pokonujemy kolejne bariery, osiągamy rzeczy, które by nam w życiu nie przyszły do głowy. Taka aktorka, która nigdy nic ze sportem nie miała wspólnego, nagle wykonuje salto. I to jest kosmos. To wymaga naprawdę ciężkiej pracy i samozaparcia. Ja całe życie trenowałem na rozluźnieniu, a tu trzeba być całkowicie spiętym. Mam pewne nawyki ruchowe, które mi przeszkadzają w skokach.
Andrzej Supron zwraca swój medal olimpijski, to protest przeciwko usunięciu zapasów z IO w 2020 roku
- Jak wyglądają treningi?
- Są ciężkie, wychodzimy z nich naprawdę wypruci. Przypomina mi to czasy, kiedy na zgrupowaniu marzyłem tylko o tym, by pójść spać.
- To na ile lat pan się teraz czuje?
- Gdyby nie lusterko i dzieci, to bym w ogóle nie wiedział, ile mam lat.
- Kogo z konkurencji boi się pan najbardziej?
- Gdyby była brana pod uwagę tylko ocena jurorów, byłbym spokojny, że awansuję, bo dobrze mi idzie. Ale to jest show, dochodzą jeszcze SMS-y, liczy się popularność. W programie występują znani i lubiani, którzy mają rzesze fanów. W mojej grupie mam wyjątkowo przystojnego aktora, który jest dynamiczny i wykonuje trudne elementy, niezwykłego narciarza, który wspaniale skacze mimo braku nogi, mam Bilguuna - showmana i jeszcze dwie piękne aktorki. Tak że łatwo nie będzie. Ja chcę tylko bronić honoru starych mistrzów sportu.