- Właśnie nauczyłam się grać na keyboardzie nową melodię z repertuaru Jeana-Michela Jarre'a - wyjawia "Super Expressowi" uradowana mistrzyni i rekordzistka świata. - Ze słuchu. Zajęło mi to 20 minut. Trener Krzysztof Kaliszewski stale wozi na zgrupowania klawiaturę i wiele potrafi zagrać. Ja sama do niedawna nie miałam żadnych doświadczeń z muzyką. Spróbowałam dopiero w tym roku, w Kalifornii. I bardzo mi się spodobało.
Muzyczna pasja pomaga Anicie w nadrobieniu zaległości treningowych. Kilka dni po jej nowym rekordzie świata (78,30 m) poczuła ból w kręgosłupie. Wkrótce drugi i trzeci. Zrezygnowała z wszelkich startów. Wymuszona przerwa w treningach trwała 10 dni.
- Miałam czarne myśli co do występu w mistrzostwach Europy w Barcelonie - nie ukrywa Anita. - Teraz też czuję niepewność, ale mogę ją odsunąć na drugi plan. Przed południem rzucam młotem, a po południu ćwiczę w siłowni. Ale bardzo delikatnie. Przedtem wykonywałam przysiady ze sztangą ważącą 150 kg. Teraz wyciskam skromne 40 kg, i to na suwnicy atlasa. I pilnuję swojej postawy, gdy mam usiąść albo wstać z krzesła czy podnieść z ziemi dwukilogramowy hantel.
Jej młot znów lata daleko. Nie rzuca jednak regulaminowym 4-kilogramowym sprzętem. Natomiast "trójka" dolatuje do 83 m przy rekordzie życiowym 88 m. Trener Kaliszewski przyznaje, że rokowania przed Barceloną są niezłe.
- Ten rok jest dla mnie kompletnie nietypowy. Przecież po operacji stopy zaczęłam treningi dopiero w lutym. Teraz mam nowe zaległości - wzdycha rekordzistka świata. - Ale pamiętam o ubiegłorocznych problemach Piotra Małachowskiego, którego bolał palec, przez co wykonał o kilkaset treningowych rzutów za mało. A jednak został wicemistrzem świata i pobił rekord Polski. Czyli można rzucać daleko mimo braków w treningu...