Marszałek junior odniósł swój triumf w Grand Prix Indonezji w dwunastym sezonie i pięćdziesiątym starcie w F1 H2O.
– Bez tych lat nie dałoby się dojść do zwycięstwa – mówi z przekonaniem w rozmowie z „Super Expressem”. – Ktoś wyciągnięty z kapelusza nie osiągnie nagle wybitnych wyników. Ja wspinałem się krok po kroku. Połączyły się tutaj moje doświadczenie, wiedza, ludzie w w teamie, rozwinięta strona techniczna i organizacyjna i solidny sponsor, jakim stał się PKN Orlen. Bo chociaż mój sport nie jest tak bogaty jak samochodowa Formuła 1, to jednak rocznie na konto całego teamu Stromoy Racing, w którym startuję w F1 H2O, wpływa kilkanaście milionów złotych. To głównie środki z Norwegii i Emiratów Arabskich, które wspierają działalność całego zespołu.
Przygodę w sporcie motorowodnym zaczynał od technicznego asystowania ojcu i bratu Bernardowi (zmarłemu w roku 2007). Sam wystartował w roku 2005 w klasie O-350. Kilka lat później trafił do Formuły 2, a rok później do F1. Żeby móc spełniać wielkie marzenia, sprzedał swoje mieszkanie. W przygotowaniach do wyścigów pomagał mu m.in. ojciec. Z czasem, gdy pojawili się sponsorzy, przestał dokładać do sportowej pasji. Zbudował też znakomity team. Ale mieszkania nie odkupił do dziś. Wraz z pochodzącą z Ukrainy żoną Iriną oraz niespełna roczną córeczką Malwiną pomieszkują u jego rodziców.
Jego rodzice nie patrzyli zrazu na jego skłonność do sportu motorowodnego mając w pamięci dramatyczne wypadki, jakie przeszli Waldemar i Bernard.
- Nie chcieli, bym i ja w to poszedł, ale chyba zdawali sobie sprawę, że nie sposób mnie powstrzymać, skoro mnie do tego ciagnie. Geny robią swoje i pewnie dlatego się w tym sporcie odnajduję. A rodzice do dzisiaj mnie wspierają. Podobnie jak żona, która w moim teamie zajmuje się komunikacją i łącznością radiową.
Zapewne jeszcze długo Bartłomiej będzie określany jako „syn Waldemara”.
- Nie tylko mnie to nie drażni, ale uważam to za zaszczyt. Ojciec jest moim bohaterem – zapewnia junior. - To jego pochwały są dla mnie najważniejsze. Wierzę, że gdyby kiedyś dostał był swoja szansę, też odnosiłby sukcesy w Formule 1. Chciałbym zasłużyć, by osiagnąć poziom wyznaczony kiedyś przez niego.
Formuła 1 H2O dość znacznie różni się od klas, w których brylował Waldemar Marszałek.
- Identyczne jest to, że wsiadając do łódki daje się z siebie 110 procent możliwości. A poza tym są to dwa różne światy – nie ukrywa junior. - Ojciec w swojej łódce leżał na brzuchu, podskakiwał nią na wodzie, rozgrywał wyścigi na dystansie kilku okrążeń ze skrętem zawsze w lewo. Ja w mojej siedzę, wyścig liczy do 70 okrążeń, pokonuję zakręty w obie strony i prowadzę łódkę przyklejając ją do wody.
Nagrodzona cierpliwość ma być przepustka do jeszcze lepszej przyszłości.
- Nie traktuję sukcesu w Indonezji w ten sposób, że zamknąłem historię Marszałków, ale będąc pełen pokory mam nadzieję, że to dopiero początek – nie kryje 39-letni motorowodniak. - Słyszałem, że jeśli przełamuje się barierę, otwiera się nową perspektywę. Teraz wierzę, że jestem zdolny przewodzić światowej stawce. Już nie jest to moje marzenie, ale cel.
Kolejne zawody sezonu F1 H2O mają się odbyć w Chinach w ostatni weekend kwietnia.