Jacek Bąk: Prezydent był z nami w trudnych chwilach

2010-04-16 4:00

Obrońca Austrii Wiedeń i 96-krotny reprezentant Polski, Jacek Bąk (37 l.) jest wstrząśnięty katastrofą prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Były kapitan kadry spotkał się z Lechem Kaczyńskim (+62 l.) kilkakrotnie, za każdym razem w najistotniejszych i najtrudniejszych momentach dla drużyny narodowej.

Prezydent najczęściej odwiedzał reprezentantów Polski w szatni po meczach.

- Do dziś pamiętam spotkanie z Panem Prezydentem po meczu z Niemcami na MŚ 2006 - wspomina w rozmowie z "Super Expressem" Bąk. - Wprawdzie wówczas przegraliśmy 0:1, po golu w końcówce, ale Pan Kaczyński był zadowolony z naszej postawy i pogratulował dobrego występu. Wtedy najwięcej pochwał dostał od Niego Artur Boruc, który bronił nieprawdopodobnie, to był jego dzień. Prezydent był też z nami po meczu z Finlandią w eliminacjach do EURO 2008. W Helsinkach skończyło się 0:0 i również w szatni podziękował nam za grę. A potem kibicował drużynie podczas dramatycznego spotkania z Austrią na EURO. Wychodzi więc na to, że był z nami w najważniejszych chwilach dla polskiej piłki.

Przeczytaj koniecznie: Lech Kaczyński nigdy nie chciał budzić swojej Marylki

Bąk był zszokowany i na początku nie mógł uwierzyć w informację, że niedaleko Katynia zginęło 96 osób lecących prezydenckim samolotem.

- Po tym wydarzeniu cały czas chodzę przygnębiony. Ta katastrofa kojarzy mi się z atakiem na World Trade Center. Oniemiałem, kiedy wówczas się o tym dowiedziałem, tym razem było tak samo. Rozmiary tragedii są niewyobrażalne - zaznacza Bąk

Okazuje się, że były piłkarz reprezentacji leciał kiedyś samolotem prezydenta.

- Podróżowaliśmy nim na mistrzostwa świata do Korei. Trochę się przestraszyliśmy tej leciwej maszyny. Ale po chwili pomyśleliśmy, że skoro głowa państwa nią lata, to nie powinniśmy się niczego bać - wspomina piłkarz Austrii, który po tym sezonie zamierza zakończyć piłkarską karierę.

- Łezka w oku się kręci, ale kiedyś trzeba powiedzieć stop. Każdego można oszukać, ale własnego organizmu - nie. Forma mi dopisuje, mam przed sobą cztery tygodnie gry i chcę je dobrze wykorzystać. Przyznaję, chodzi po głowie myśl, żeby jeszcze trochę pograć. Ale decyzji nie zmienię. Wrócę do Polski odpoczywać - zakopię wszystkie zegarki w lesie. I nie będę grał w piłkę ani w moim ukochanym Motorze Lublin, ani tym bardziej w Legii Warszawa. Jestem na Legię za stary, ten klub szuka młodszych i lepszych - podkreśla Bąk.

Najnowsze