Ja przy takich wydarzeniach nie potrafię usiedzieć, wychodzę, zaglądam tylko od czasu do czasu, co się dzieje. Tak samo było i teraz. A mąż krzyczał na fotelu. Było mnóstwo wzruszeń i łzy. Po biegu przyjechał nasz syn i razem wypiliśmy szampana. Przed biegiem i po nim zadzwoniła zakonnica, siostra Róża, która od dawna jest wielkim kibicem Justyny i stale się za nią modli. Proszę przekazać jej w "Super Expressie" wielkie dzięki za modlitwy i za wsparcie.
Nastawiliśmy budzik na czwartą rano, ale nie był potrzebny. Nie zasnęliśmy do dekoracji. Co mnie ujęło w postawie Justyny? Powiem wbrew ewentualnym komentarzom internautów: kasińska góralska buta.