- W obecnej chwili taka posada to bardzo duża odpowiedzialność, a możliwości niewielkie – wyjaśnia Adam Fedorowicz, szkoleniowiec Słupii Słupsk. I trudno się nie zgodzić. Po poprzednim selekcjonerze została spalona ziemia. Zenon Łakomy wygłupił się podczas kwalifikacji olimpijskich i skompromitował przy okazji eliminacji do mistrzostw Europy. Zniecierpliwione zawodniczki grały coraz gorzej albo w ogóle z reprezentacji zrezygnowały.
Nic dziwnego, że chętni do pracy z kadrą nie walą drzwiami i oknami. Na szczęście, wśród ośmiu śmiałków jest Jerzy Ciepliński. Trener AZS AWF Gdańsk już dwukrotnie prowadził reprezentację Polski i były to najlepsze selekcjonerskie kadencje w ostatnich latach. Tyle, że z kadrą rozstawał się w przedziwnych okolicznościach. Wyniki były, ale działacze związkowi uparli się, że selekcjoner nie może jednocześnie pracować w klubie ligowym. A działo się to w czasie, gdy Bogdan Wenta w najlepsze prowadził i kadrę, i Magdeburg...
- Liczę, że tym razem o wyborze będą decydowały względy merytoryczne. Jeżeli tak będzie, to swoje szanse oceniam jako bardzo duże. Jeżeli ponownie będą decydowały inne względy, to może być różnie - mówi sam Ciepliński.
Oby rzeczywiście decydowały względy merytoryczne. Bo w przeciwnym razie czeka nas powtórka z "cyrku Łakomego". A tego polski kobiecy szczypiorniak może zwyczajnie nie przeżyć. Ogłoszenie nazwiska selekcjonera 12 września.