- To będzie moje pożegnanie z lodem, a nie come back, jak myślą niektórzy. Chociaż teraz mam 37 lat. A co będzie za trzy, cztery? - dodaje z tajemniczym uśmiechem.
Wczoraj popularny Mario trenował już z zespołem, przygotowując się do tego meczu.
- Od marca ubiegłego roku w ogóle nie trenowałem. Kilka razy grałem w tenisa, dwukrotnie wystąpiłem na lodzie w meczu aktorów, to wszystko - tłumaczy. - Brakuje mi czucia krążka, rytmu gry. Poza tym nie czarujmy się, kondycji też nie odbudujesz w jeden dzień. To było widać, a jeżeli podczas tego treningu byłem lepszy od któregoś z chłopaków z drużyny, to... fatalnie. Bo przecież oni powinni być lepsi.
Szybkość, technika, sportowe cwaniactwo - tym wczoraj imponował Czerkawski na lodzie. Kilkakrotnie odbijał kijem krążek w powietrzu, jakby go chciał zaczarować.
- Podczas meczu zdarzy mi się pewnie jakaś dobra okazja do zdobycia bramki - mówi. - Chociaż jak znam życie, nie będę miał taryfy ulgowej u rywali.