- Chyba w końcu dorosłem do tego, żeby osiągać dobre wyniki. W tym roku mocniej trenowaliśmy, w treningach było więcej urozmaicenia, na przykład wspinaczka na skałkach i w parku linowym. To mi odpowiada - mówi Krzysztof Miętus.
Znawcy twierdzą, że jest jeszcze jeden powód nagłego wyskoku formy nastolatka - przestał w końcu rosnąć i poprawiła się jego koordynacja ruchów. - W ciągu dwóch lat urosłem 10 centymetrów i przytyłem 4 kilogramy, teraz mierzę 170 cm i ważę 54,2 kg. Ale już nie rosnę, nie muszę ciągle zmieniać długości nart, tak jak w poprzednich latach - opowiada Krzysztof.
Pytany o cele na ten olimpijski sezon, Miętus odpowiada w... stylu Adama Małysza. - Chcę dobrze skakać, wystartować na olimpiadzie i regularnie zajmować miejsca w pierwszej trzydziestce Pucharu Świata.
Rodzina Miętusów mieszka we wsi Dzianisz, za Gubałówką. Najstarszy z trzech braci, Robert (20 l.), przestał skakać na nartach. Ale Krzysztof i jego młodszy 16-letni brat Grzegorz wciąż skaczą i to jak! W latach 2008 i 2009 każdy z nich stawał na podium MŚ juniorów (w konkursie drużynowym).
- Mamy z Grześkiem wspólne zainteresowania: filmy, muzykę, siatkówkę i piłkę nożną. Nieraz się pokłóciliśmy, ale nie przypominam sobie, żebyśmy się kiedyś pobili. Nawet w rękawicach bokserskich uderzaliśmy tylko na żarty - opowiada ze śmiechem Krzysztof.