Po meczu stali pod stadionem do północy, aby pocieszyć załamanych piłkarzy. Gdyby tak u nas... Wychwalani pod niebiosa polscy kibice są cudowni, ale do czasu. Szyderstwa, obrażanie rywali i sędziów to niestety codzienność polskich trybun. Na szczęście tylko piłkarskich. Na meczach siatkówki czy konkursach skoków narciarskich jest całkiem inaczej.
Trwa dyskusja poolimpijska. Wróżka z Vanuatu przepowiedziała grad medali w Soczi, a moje słowa uznania dla prezesa PKOl nie były przesadzone. Mam nadzieję, że Andrzej Kraśnicki, podochocony sukcesami olimpijskimi, pójdzie za ciosem i odniesie sukces z piłkarzami ręcznymi, którym też prezesuje. Skoro chwilowo nie idzie nam kopanie piłki, to przynajmniej w jej rzucaniu radzimy sobie dobrze. Spór o lokalizację krytego toru łyżwiarskiego (Kraków? Zakopane? Sanok?) przypomina kłótnię dzieci o zabawkę, której rodzice jeszcze nie kupili. Premier Tusk przyobiecał, ale droga do celu śliska jak... łyżwiarski tor.
Odtrutką na doniesienia niemieckich mediów o polskich politykach pijakach jest lektura stron sportowych. Zachwyty Niemców nad Lewandowskim i Stochem są jak miód na nasze serca. A Cristiano Ronaldo, wychodząc na stadion Schalke, musiał stanąć oko w oko z Tomaszem Wałdochem. Ogromne zdjęcie polskiego obrońcy zdobi tunel na Veltins Arena, a on sam świetnie szkoli niemiecką młodzież. Dlaczego nie polską? Widocznie mamy tak wybitnych trenerów, że damy sobie radę. Czekajmy więc.