Młody napastnik Lecha na wiosnę zaplanował sobie spełnianie marzeń. Choć początek roku nie był najlepszy, w końcu wziął się do roboty. - Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy - odważnie deklaruje Kownacki.
Na początku roku gazety pisały o akcji "Dycha Kownasia". Jeśli młody lechita nie strzeli w tym sezonie 10 goli, wpłaci pieniądze na cel charytatywny. Jeśli strzeli, potrzebującym pomogą kibice, którzy przyjęli zakład w mediach społecznościowych. Choć cel jest szlachetny, nieskuteczny do tej pory "Kownaś" coraz częściej był wyśmiewany za zbyt wielkie ambicje. W meczu z Błękitnymi pokazał jednak, że wciąż wszystko jest możliwe.
Zobacz: Lech Poznań - Błękitni Stargard Szczeciński 5:1! Będzie wielki HIT na Stadionie Narodowym
- W końcu powietrze zeszło, przełamałem się. Mam nadzieję, że teraz będzie już łatwiej i to wszystko jakoś pójdzie. Ważniejszy niż moje gole jest tu jednak awans do finału - mówi skromnie Kownacki.
Bez jego trafień "Kolejorz" zjechałby na bocznicę, a po porażce z drugoligowcami, którzy większość meczu grali w osłabieniu, trudno byłoby wrócić na właściwe tory. - Cały czas wierzyliśmy. Teraz jedziemy do Warszawy po Puchar Polski i przywieziemy go do Poznania. Marzenia się spełniają - deklaruje piłkarz Lecha.