- Faktycznie, wszystko wskazuje na to, że UEFA zdecyduje się na organizację turnieju w ośmiu miastach, wybierając cztery w Polsce i cztery na Ukrainie - przyznaje Michał Listkiewicz (56 l.). - Szkoda, że nie zgodzono się na nasz pomysł, aby zrobić EURO w dwunastu albo chociaż w dziesięciu miejscach. Wtedy UEFA miała wątpliwości, czy dalibyśmy radę. I co? Moim zdaniem wszystkie sześć polskich miast doskonale by sobie poradziło. No, ale to już jest nierealne - mówi "Listek".
Wariant "czwórkowy" zakłada, że cieszyć się będą Warszawa (pewniak), Gdańsk, Wrocław i... no właśnie. Wiele wskazuje na to, że na finiszu Kraków wyprzedzi Poznań.
- Kiedy Polska umieściła Kraków na liście rezerwowej, miałem sporo zapytań ze strony zdziwionych działaczy UEFA. Jak to możliwe? Jak można było Kraków pominąć, który jest wartością samą w sobie? To dowodzi, że to miasto ma w UEFA wysokie notowania - przyznaje były prezes PZPN i dodaje: - A gdyby jednak Kraków imprezy nie dostał, to żartujemy sobie, że sami są sobie winni. Bo mogli nie oddawać stolicy Warszawie. Wiadomo przecież, że UEFA postawiła Polsce i Ukrainie warunek, iż impreza nie może ominąć stolic.
Drugim wariantem, na szczęście mniej prawdopodobnym, jest decyzja UEFA, że EURO odbędzie się w sześciu miastach. - To byłaby prawdziwa katastrofa - przyznaje "Listek". - Że tak byłoby taniej? Już wcześniej polski rząd zapewnił UEFA, że może wziąć na siebie wzrost kosztów organizacji. A zresztą, co to za koszty. Trzeba by zainstalować dodatkowe biuro UEFA w tym mieście i tyle. To żaden problem - zapewnia Listkiewicz, rozpatrujący jeszcze jedną wersję. - Jeśli UEFA postawi na osiem miast, to może też dzisiaj ogłosić po jednym rezerwowym, z Polski i Ukrainy. Takie miasto mogłoby w każdej chwili wskoczyć za inne, które miałoby problemy.
A wariant pięć polskich miast i trzy ukraińskie? - Niby UEFA takiej możliwości nie wyklucza, ale nie czyhajmy na nieszczęście sąsiadów - radzi Listkiewicz.
Niepokój na Urainie. Kijów, Donieck i co dalej?
Z dużym niepokojem Ukraińcy oczekują decyzji UEFA w sprawie miast organizatorów EURO 2012. Z nieoficjalnych przecieków wynika, że UEFA może dzisiaj podać nazwy tylko dwóch ukraińskich miast - Kijowa i Doniecka. W obu prace idą zgodnie z harmonogramem i EURO nie jest tam zagrożone. Dużo gorsza sytuacja panuje w innych miastach. Stąd podobno pomysł UEFA, aby wstrzymać się kilka miesięcy z nominacją pozostałej dwójki, opóźnionej w przygotowaniach. Faworytami wciąż są Lwów i Dniepropietrowsk, choć wzrosły też akcje rezerwowego Charkowa. Odessa, również z listy rezerwowej, nie ma podobno żadnych szans.