"Invictus" nakręcony przez Clina Eastwooda łączył ze sobą losy prezydenta RPA Nelsona Mandeli i tamtejszej drużyny rugby, która w 1995 roku niespodziewanie wygrała mistrzostwa świata rozgrywane u siebie. "Marca" przerobiła scenariusz i teraz w głównej roli niezwyciężonej drużyny ma wystąpić Hiszpania. Na głównego aktora typowany jest Fernando Torres (26 l.), który czuje się coraz lepiej i ma zagrać w pierwszym składzie.
- Nie będziemy kombinować, zmieniać naszego stylu, byle tylko wygrać. Zagramy po naszemu. Jeśli umrzemy na boiskach RPA, to zrobimy to wierni naszej idei. Idei pięknego, ofensywnego futbolu - nieco górnolotnie mówił napastnik Liverpoolu, zaznaczając jednak zaraz potem, że nikt w drużynie nie dopuszcza myśli o przedwczesnej "śmierci" Hiszpanów na tym mundialu. Na szczęście dla mistrzów Europy zagrają z jednym ze słabszych zespołów na tych mistrzostwach, więc okazja do rehabilitacji za wpadkę ze Szwajcarią (0:1) jest naprawdę znakomita.
Nie przegap!
Hiszpania - Honduras, dziś, 20.30, TVP 1