W poniedziałek przed południem zmarł Janusz Wójcik, były trener reprezentacji Polski oraz kadry olimpijskiej, która w 1992 roku w Barcelonie wywalczyła srebrne medale. Syn szkoleniowca Andrzej Wójcik w rozmowie z portalem Sportowefakty.wp.pl zdradził, że jego ojciec miał atak epilepsji, przewrócił się i uderzył w głowę. W szpitalu został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, ale jego serce nie wytrzymało.
Wójcik odszedł 20 listopada około godziny 11:00, a tego samego dnia we Wrocławiu odbywała się kolejna rozprawa związana z aferą korupcyjną, w którą zamieszany był 64-letni szkoleniowiec. Miał on pojawić się na niej w charakterze świadka. Jego bliski znajomy, a dawniej dziennikarz m.in. "Przeglądu Sportowego" Jacek Kmiecik poinformował z kolei, że zmarły trener za niestawienie się w sądzie... został ukarany grzywną w wysokości dwóch tysięcy złotych.
Ze względu na stan zdrowia Wójcika rozprawa została przeniesiona na 13 grudnia do Warszawy. Ale "Wójt" już się na niej nie pojawi, podobnie jak nie zapłaci kary, którą przyznał mu sąd.
Kuriozum. Sąd we Wrocławiu 20.11 o 10:00 zasądził grzywnę 2000 PLN dla Janusza Wójcika za niestawiennictwo w charakterze świadka na rozprawie ws korupcji w polskiej piłce. Kolejna rozprawa ze względu na stan zdrowia trenera Wójcika została przeniesiona na 13 grudnia do Warszawy.
— Jacek Kmiecik (@JackKmiecik) 23 listopada 2017