- Było tu dziesięć bardzo silnych dziewczyn i każdy medal to wielkie szczęście - ocenia Justyna, którą jednak uważano za największą faworytkę tego dystansu. To Polka wygrała dwa poprzednie biegi na 10 km w Pucharze Świata. - Ale to media obiecywały medal, ja tego nie robiłam - ucina polska biegaczka.
- Nie obiecywaliśmy podium - powtarza jej trener Aleksander Wierietielny (62 l.).
Brąz Justyny to pierwszy medal polskiej zawodniczki w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym. Wierietielny, który zawody oglądał na telebimie tuż obok finiszowej prostej, do samego końca nie był pewien sukcesu. To, że jego podopieczna prowadziła na pierwszym pomiarze czasu, nie miało większego znaczenia.
- Dopiero na mecie byłem pewien, że mamy medal - przyznaje szkoleniowiec.
Justynie zabrakło do złota niespełna 12 sekund, do srebra - 4,2 s. Czasu na oblewanie sukcesu nie ma za wiele. Nasza najlepsza biegaczka musi już zacząć się szykować do sobotniego biegu łączonego 2x7,5 km.
- Odpoczynek? Nie ma mowy, odpocznie na emeryturze - mówi szkoleniowiec Polki. - A jak będziemy świętować brąz? Na pewno nie szampanem. Pijemy tylko whisky - żartował Wierietielny. - A Justyna dostanie najwyżej mleko.