Alan Czerwiński

i

Autor: cyfrasport Alan Czerwiński

Beniaminek na boisku lidera

Z Lechem sięgał po mistrzostwo, teraz wybiera się na Bułgarską z GKS-em Katowice. Alan Czerwiński ma ciekawą propozycję na mecz z Kolejorzem [ROZMOWA SE]

2024-11-22 7:01

Blisko 180 gier w ekstraklasie zgromadził do tej pory na koncie Alan Czerwiński. Połowę z nich – w szeregach poznaniaków. W stolicy Wielkopolski świętował też swój największy dotąd sukces, czyli tytuł mistrzowski w 2022 roku. Pożegnał się z Lechem latem tego roku i wrócił na Bukową, gdzie ponad dekadę temu stawiał pierwsze kroki w „dorosłej” piłce. W sobotę (godz. 17.30, transmisja w TVP Sport i Canal+ Sport 3) zjedzie do Poznania z kolegami z Katowic. Z „Super Expressem” podzielił się wspomnieniami z Bułgarskiej, ale i prognozami dotyczącymi ligowego starcia.

„Super Express”: - Kiedy ponad dekadę temu walczył pan – jeszcze jako nastolatek – o miejsce w składzie pierwszoligowego GKS-u Katowice, wyobrażał pan sobie, że po latach wróci na Bukową ze złotym medalem mistrzostw Polski?

Alan Czerwiński: - Szczerze? Wyobrażałem sobie. Po to się ciężko trenuje, żeby walczyć o najwyższe cele. I mnie udało się to osiągnąć. Wcale zresztą nie zamierzam na tym poprzestawać. Jestem w najlepszym wieku do grania i wygrywania. A zebrane doświadczenie ma mi w tym pomóc.

- Zakładał pan wtedy, że trafi pan do „Kolejorza”?

- Nie. Chciałem trafić do mocnego klubu, jednak nie miałem „ciśnienia”, że musi to być Lech. Ale bardzo się cieszę, że spędziłem tam cztery fajne lata. Ten czas zostanie ze mną do końca życia. Tyle że… to już było. Teraz piszemy nową historię w Katowicach, też bardzo ciekawą.

- Ten złoty medal wisi gdzieś w domu, na honorowym miejscu?

- Prawdę mówiąc wciąż… nie wiem, gdzie mam ten dom. Na razie dość często się przeprowadzam. Trzy lata w Lubinie, cztery w Poznaniu, teraz powrót na Śląsk. Szukam swojego miejsca; zobaczymy, co życie przyniesie. Ale o medalu przy przeprowadzce pamiętałem oczywiście!

Z Lechem sięgał po mistrzostwo Polski, teraz wybiera się na Bułgarską z GKS-em Katowice

- Co zrobić, żeby w sobotę GieKSa przy Bułgarskiej była Motorem, który wygrał tam 2:1, a nie Legią, która przegrała 2:5?

- Zagrać odważnie. Albo nawet bardzo odważnie. Z szacunkiem dla Lecha, ale i pewnością siebie we własnej grze. Po prostu trzeba pojechać do Poznania po trzy punkty.

- Odważne słowa. Bo trener Rafał Górak mówi, że potencjał czołowych drużyn w Polsce jest na razie odmienny od waszego potencjału. Chociażby mecz z Legią był tego przykładem.

- Ale dzisiaj mam wrażenie, że po Legii jesteśmy bogatsi jako drużyna. Dał nam ten mecz wiele materiałów do analizy, do przemyśleń.

- A konkret?

- Przy Łazienkowskiej po stracie drugiej bramki już nie potrafiliśmy wrócić do meczu. Mieliśmy dużo odpraw o tym i pewnie każdy z nas już znalazł odpowiedź na pytanie, co mógł tam zrobić lepiej. To musi zaprocentować. Jesteśmy dobrze zorganizowaną drużyną, jest u nas wielu chłopaków świadomych swej wartości, z wysokimi umiejętnościami. Jestem przekonany, że za chwilę któryś z nich trafi do większego klubu niż GieKSa, albo i do lepszej ligi.

- Przychodzą do pana w ostatnich dniach koledzy z pytaniem, jak zatrzymać Mikaela Ishaka albo jak ograć Antonio Milicia?

- Dużo rozmawiamy, ale oni wiele rzeczy po prostu już wiedzą i nie potrzebują podpowiedzi. Mecze Lecha ogląda się dobrze, więc je... oglądają.

Alan Czerwiński ma ciekaw przekaz dla drużyny na mecz z Kolejorzem

- Zapewne ostatnie zdanie na przedmeczowej odprawie w GieKSie rzuca trener. Ale gdyby miał je rzucić pan, to co by to było przy Bułgarskiej?

- Bawcie się dobrze, chłopaki.

- Oryginalne!

- Czerpcie z tego meczu jak najwięcej dla siebie. Trzeba być skoncentrowanym, ale też dobrze się bawić grą i cieszyć chwilą. Wtedy wszystko dużo lepiej wygląda na murawie.

- Ostatnie mecze GKS-u, mimo wielu doświadczeń z Lecha, były dla pana nowością, prawda?

- Rzeczywiście. Nigdy wcześniej nie grałem w trójce w defensywie. W Poznaniu występowałem na środku obrony, ale tylko jako półprawy stoper, w czwórce.

Rafał Górak nie miał wątpliwości po laniu w Warszawie. Trener GKS-u Katowice z apelem do Legii

- Człowiek się rozwija...

- Tak. Prawy czy półprawy stoper – wydawałoby się, że różnica niewielka. Ale inne zadania na boisku. Wydaje mi się, że trudniejsze.

- Mam wrażenie, że zawsze jednak wolał pan biegać do przodu!

- Fakt. Najlepiej się czuję na prawym „wahadle”. Uważam, że w tej roli mogę drużynie dać najwięcej. I pod bramką przeciwnika, i pomagając naszej defensywie. Ale z obecnej pozycji też czerpię sporo. I chyba sporo daję zespołowi. A jak będzie dalej – to już trener najlepiej widzi swoim okiem. Dziś jestem w stanie zrobić wszystko dla drużyny.

- „Bawcie się dobrze” – przywołam pańskie zdanie. Pamięta pan najfajniejszą zabawę w Poznaniu?

- Feta mistrzowska. Ludzie w Poznaniu czekali na to kilka lat.

- Race też pan nosił na rynku?

- Na pewno, tak. Generalnie to niesamowite uczucie – radować się z kibicami i widzieć, jak bardzo byli spragnieni tego tytułu. Mieliśmy bardzo mocną drużynę wtedy.

- Dzisiejszy Lech jest mocniejszy?

- Trudno mi powiedzieć. Nie jestem tam teraz.

- Kogo z Lecha trzeba wyłączyć na boisku, by było łatwiej?

- Nie wskażę. Każdy zawodnik ma wysokie umiejętności, jakość sportową, może stworzyć przewagę. Tam nigdy nie ma przypadkowych ludzi. Brak jakości przeszkadza w treningu, więc ci, którzy by jej nie gwarantowali, byliby natychmiast wyłączeni.

Fatalne wieści dla katowickiego beniaminka, kluczowy napastnik z długą pauzą. Ale jest i dobra informacja dla trenera GKS-u

- Zdarzyło się, że na którymś z treningów – mówiąc kolokwialnie – „opadła panu kopara” na widok indywidualnej jakości któregoś z kolegów?

- Niesamowitym piłkarzem, który miał megaumiejętności, jakich wcześniej chyba nie widziałem na żywo, był Kwekwe (Nika Kwekweskiri – dop. aut.). Miał taką technikę użytkową, że potrafił zrobić z piłką niesamowite rzeczy na treningu. Zawsze trzeba było mieć bardzo wąsko nogi i pilnować, żeby nie dostać od niego jakiejś niespodziewanej „siatki”.

Alan Czerwiński kontra Mikael Ishak. Tajemnice relacji między obrońcą a napastnikiem

- Spodziewałem się, że w tej kategorii raczej przywoła pan Mikaela Ishaka…

- Ach, Mikael... Megainteligentny zawodnik, z wielką jakością piłkarską. To nie jest przypadek, że strzela tyle bramek.

- Być może – jeśli zagra pan jako półprawy stoper w trójce – wpadnie pan na niego parę razy w waszym polu karnym. Rywal wagi ciężkiej?

- Fizycznie silny zawodnik, bo to przecież „dziewiątka”, która musi walczyć z obrońcami. Ale nie mierzyłbym jego atutów siłą fizyczną. On po prostu ma świetny „timing”, zawsze umie się dobrze ustawić.

Lech Poznań zachwyca w ekstraklasie, a Mikael Ishak się rozpędza? Legenda ekstraklasy o przemianie gangu Duńczyka

- Zdarzyło się panu dostać od niego – jako kapitana – „ochrzan”?

- Raczej nie. Bo ja każdego dnia dawałem z siebie sto procent. A błędy… przytrafiają się każdemu. Jemu też (śmiech). Generalnie zaś znamy się z Mikaelem bardzo długo i dobrze.

- To przyjaźń?

- Duże słowo… Myślę, że po prostu wzajemnie mieliśmy do siebie duży szacunek. To naprawdę bardzo fajny człowiek. Doskonale sprawdza się cały czas jako kapitan Lecha. Świetny przykład dla młodych zawodników: jak zachowywać się na boisku i poza nim. Szkoda tej boreliozy, która go na jakiś czas wyłączyła z gry. Ale ogólnie – choć jest mocno eksploatowany - cały czas utrzymuje dobrą dyspozycję.

- I właśnie przedłużył kontrakt z Lechem.

- Gratulacje dla niego!

- Te pański słowa to takie dodatkowe ostrzeżenie dla chłopaków?

- Nie. Trzeba do Mikaela podejść jak do każdego innego zawodnika. Tu się nie ma co dodatkowo motywować.

Mikael Ishak jest jak Grzegorz Piechna? Były król ekstraklasy szczerze o gwieździe Lecha Poznań

- Zostawił pan po tych czterech latach jakiegoś przyjaciela w Poznaniu?

- Oczywiście. Mieliśmy fajną grupę, spotykaliśmy się – z Radkiem Murawskim, a Arturem Sobiechem, z Filipem Bednarkiem - całymi rodzinami. Zżyliśmy się, zawsze mogliśmy na siebie liczyć.

- To będzie pański pierwszy występ przy Bułgarskiej po odejściu z Lecha. Jest dreszczyk?

- W ogóle nie ma. Wychodząc na boisko, staram się nie mieć jakichś dodatkowych emocji. Są kompletnie niepotrzebne.

- No to jaki wynik padnie w sobotę?

- 2:1 dla nas!

Sonda
Czy GKS Katowice utrzyma się w ekstraklasie?
REPREZENTACJA POD WODZĄ PROBIERZA TO CHODZĄCY MEM | SuperSport
Jarema Jamrożek, Przemek Ofiara
SuperSport || Jarema Jamrożek, Przemek Ofiara
Najnowsze