- Podobno wcale nie było pewne, że wystartujesz, bo narzekałeś rano na złe samopoczucie?
- Bolała mnie głowa, miałem stan podgorączkowy. Czułem się tak fatalnie, że pomyślałem, czy by nie zrezygnować ze startu i nie wykurować się do następnego konkursu, na dużej skoczni. Potem z biegiem dnia poprawiło się i rozeszło po kościach. I jest OK. Może ból głowy wynikał ze stresu, nie wiem. Każdy ma czasem słabszy dzień. Wiedziałem, że muszę dojść do siebie. Zrobiłem to, co mogłem, podano mi dozwolone leki, sam zmuszałem się do ruchu, żeby się nie położyć i nie dać się powalić chorobie. A trener nie przyjmował do wiadomości, bym nie pojechał na skocznię.
ZOBACZ! Soczi 2014. Marit Bjoergen może stracić złoty medal olimpijski
- Wyglądasz na oszołomionego...
- Bo jeszcze to złoto do mnie nie dotarło. Czuję jakby to był sen. Mam nadzieję, że skutecznie obudzą mnie w wiosce.
- Martwiłeś się o równe warunki dla wszystkich podczas konkursu?
- Nie chciałem, żeby było jak w kwalifikacjach, kiedy raz wiało z przodu, raz z tyłu. Dzisiaj było w miarę równo.
- To, co zrobiłeś z rywalami, to była deklasacja...
- Dziękuję, zrobiłem, co do mnie należało. Poszedłem, skoczyłem, zwyciężyłem. I tyle.
- Komu dedykujesz medal?
- Najbliższym: żonie, rodzicom, siostrom. I wszystkim, którzy przyczynili się do medalu. Wszystkim po kolei moim trenerom, tym, którzy mnie prowadzili wcześniej, i obecnemu sztabowi szkoleniowemu kadry, który czuwał nade mną, szukał nowych możliwości, pracował, żebyśmy byli coraz lepsi.
Przeczytaj: Soczi 2014. Kamil Stoch zasłabł po ceremonii. Co się stało z naszym mistrzem? WIDEO
- Drugi rok z rzędu trafiasz z formą idealnie na najważniejszą imprezę. To chyba nie przypadek?
- Chwała naszym trenerom, którzy potrafią nas tak przygotować. Przygotowują plan treningowy, starają się tak wszystko ułożyć, żebyśmy byli najlepsi wtedy, kiedy trzeba. Trener Kruczek zna doskonale nie tylko mnie, ale i innych członków kadry, bo dzisiaj były przecież dobre wyniki debiutantów, Jaśka i Maćka.
- Czy to były najlepsze skoki w sezonie, a może w życiu?
- Myślę, że da się skakać jeszcze lepiej.
- Może na dużej skoczni w Soczi?
- Zobaczymy, jeszcze na niej nie skakałem.
- Pierwsza myśl po wylądowaniu?
- "Super. Jest!". Nie wiedziałem jeszcze co, ale wiedziałem, że coś jest.
- Pomogło ci to, że w Turnieju Czterech Skoczni nie udało się, mimo że byłeś faworytem?
- Jak najbardziej. Poza tym bycie liderem PŚ, czyli zamykanie serii, też pomaga oswajać presję. W tym sezonie w ogóle zebrałem sporo doświadczeń.
- Da się porównać to, co zrobiłeś w Soczi, z tym, czego dokonałeś w mistrzostwach świata rok temu?
- Nie da się porównać. Tutaj było o tyle inaczej, że pierwszy raz miałem takie słabe samopoczucie w dniu najważniejszych zawodów roku. Może mnie to nie rozbiło, ale pomogło w ten sposób, że bardziej skupiałem się na tym, co zrobić, by lepiej się poczuć, a nie na konkursie.
- Co ci się kojarzy z Wojciechem Fortuną?
- Nie było mnie na świecie, kiedy odniósł sukces. Przy okazji każdych igrzysk wspomina się Fortunę i będzie pewnie się jeszcze wspominać jako pierwsze złoto w historii zimowego sportu i przez lata jedyne.
- Fortuna opowiadał, że jak wyszedł z progu, to wiedział, że będzie dobry skok. Czy ty w drugiej serii też miałeś taką świadomość po odbiciu?
- Nie do końca, bo wyszedłem trochę nisko, ale później już było OK.
- Czujesz, że zrobiłeś coś wybitnego?
- Dziś więcej nie dało się zrobić.
Koledzy z reprezentacji Polski są dumni z nowego mistrza
Maciej Kot: Kamil wszedł do historii
- Dla całego polskiego sportu to wielki moment, bo złotych medali w igrzyskach zimowych za wiele nie było. Kamil wszedł do historii. Moje skoki były w normie, ale trochę błędów można by wynaleźć. W pierwszym skoku szkoda lądowania. Byłem siódmy i plan minimum wykonałem. Jest gdzieś niedosyt, bo stać mnie było na wyższe miejsce, nawet medal. Jest oczywiste, że chciałbym być kiedyś noszony tak na rękach jak Kamil przez nas po konkursie. Miał po pierwszym skoku taką przewagę, że musiałby spaść z progu, żeby nie wygrać tych zawodów. Jest teraz w takiej formie, że nie obawiałem się o wynik.
Jan Ziobro: Lokator z pokoju rozwalił imprezę
- Kamil wygrał, ja w debiucie jestem trzynasty. Cieszę się bardzo, że mój lokator z pokoju rozwalił dziś imprezę. Moim planem były równe skoki, a dzisiaj tak właśnie to wyszło. Na małej skoczni jest bardzo ciasno w klasyfikacji. Do dziesiątego miejsca zabrakło mi punktu. Mamy jeszcze konkurs na dużej skoczni. Kamil jest naszym liderem, na nim się wzorujemy.