127 metrów w drugiej próbie dało Małyszowi awans z 12. aż na 3. pozycję. - Gdyby pofrunął kilka metrów dalej w pierwszym skoku, mógłby nawet wygrać te zawody - uważa Lepistoe. - Ale za to wynagrodził nam wszystko drugą próbą. To był stary, dobry, bezbłędny Adam - cieszy.
Fin uważa, że w końcu szczęście uśmiechnęło się do jego podopiecznego. - W tym roku wyjątkowo dużo zależy od pogody - ocenia Lepistoe. - A wiatr do tej pory nie sprzyjał Adamowi. Zawsze trafiał pechowo, podczas gdy inni mogli wykorzystać dobre noszenie. Tak było i w Libercu, i w Lahti - wylicza.
W Kuopio też zanosiło się na powtórkę z pecha Małysza.
- W drugiej serii przed Adamem skakał Daiki Ito i w fatalnych warunkach poleciał tylko na 109,5 - przypomina Lepistoe. - Spojrzeliśmy na siebie z Łukaszem Kruczkiem i pomyśleliśmy: "Znowu to samo...". Na szczęście, gdy ruszył Małysz, wiaterek z tyłu ustał i można było pokazać klasę. Jeśli w piątek w Lillehammer zdarzą się podobne warunki, Adam może nawet zwyciężyć - zapowiada Lepistoe.