Płakali, bo szczęście było tak blisko. Od strefy medalowej dzielił ich tylko jeden mecz, a rywale wydawali się w zasięgu ręki. Płakali, bo wiedzieli, jak bardzo zawiedli nie tylko siebie, ale i polskich kibiców, których apetyty rozbudziły świetne występy w meczach grupowych. Płakali, bo była ogromna szansa, by zdobyć olimpijski medal dla Polski po 32 latach przerwy (i siatkarze, i szczypiorniści wywalczyli je w 1976 r.). Płakali wreszcie, bo dla wielu z nich była to ostatnia okazja na sukces w igrzyskach.
- Tak długo pracowaliśmy na ten sukces, ale nasz piękny sen został brutalnie przerwany - kręcił głową załamany trener piłkarzy ręcznych Bogdan Wenta (47 l.).
- Nie mogę, nie mogę w to uwierzyć! Przecież przesądziły zaledwie dwie piłki w końcówce tie-breaka - reakcja Sebastiana Świderskiego (31 l.) po porażce siatkarzy była podobna.
- Wyszliśmy na mecz jak sparaliżowani - narzekał skrzydłowy szczypiornistów Mariusz Jurasik (32 l.). - Dla mnie i pewnie dla wielu moich kolegów to były ostatnie igrzyska, jestem w takim wieku, że na drugie już nie pojadę. Dlatego tak potwornie szkoda...