"Super Express": - Początek był trudny, Włosi rozbijali was silną zagrywką.
Michał Winiarski: - Tak, ale prawda jest taka, że Włosi są najlepsi w tym elemencie gry, a kiedy zabraknie im mocnego serwisu, to grają naprawdę słabo i my o tym wiedzieliśmy. Kiedy poprawiliśmy przyjęcie, widać było, że kontrolujemy grę. Cieszę się, że zachowaliśmy chłodne głowy, w zasadzie bardzo mało było momentów, w których "podpalaliśmy się" i to był klucz do zwycięstwa. Ale prawda jest też taka, że to był trudny mecz. Pierwszy set przegraliśmy, a w kolejnych dwóch szliśmy punkt za punkt.
- To wasze jedenaste zwycięstwo z rzędu. Przyzwyczailiście już kibiców do tych wygranych.
- Faktycznie, od kilku miesięcy ciągle wygrywamy, ale gramy tak dobrze dlatego, że nie podniecamy się tą serią zwycięstw. Znamy swoją siłę, ale każdy twardo stąpa po ziemi i po kolejnych wygranych myślimy już tylko o następnym spotkaniu.
- W następnym meczu gracie z Bułgarami, których rozbiliście 3:0 w finale Ligi Światowej u nich, w Sofii.
- Spodziewam się trudnego meczu, będzie pewnie bardzo ciężko wygrać. Tak musimy myśleć.
- Zaskoczył was gorący doping polskich kibiców?
- Nie. Wiedzieliśmy, że w Londynie jest bardzo dużo Polaków i że możemy na nich liczyć. Ten doping nam pomagał.