Sam Miedziankiewicz (53 l.) mówi o Michale Kwiatkowskim w superlatywach: - To diament, brylant. Miał taki zapał do pracy, że już jako dziesięciolatek przejeżdżał po 35 km dziennie. I chciał... jeszcze więcej trenować. Musiałem trzymać rower, a tata go z niego zsadzał, bo nie chciał zejść. Jeździłby, dopóki by z niego nie spadł. Pierwszy sprzęt dostał z klubu w marcu, a już w maju wygrał wyścig żaków.
>>> 19. etap Tour de France. Michał Kwiatkowski wciąż w dziesiątce
Midziankiewicz po przeprowadzce z Torunia do Działynia założył przy miejscowej szkole podstawowej Uczniowski Klub Sportowy Warta, do którego najpierw trafił starszy z braci Kwiatkowskich - Radosław (29 l.), a później w jego ślady poszedł Michał. - "Misio" pozazdrościł Radkowi profesjonalnego roweru, fajnego stroju, kasku. Też chciał się ścigać. Żona się bała, że to takie chucherko, że się poprzewraca, pokaleczy, ale nas uprosił - wspomina tata kolarza pan Wojciech (47 l.).
Trener Miedziankiewicz, choć wychował wiele kolarskich talentów, tak zdolnych zawodników jak bracia Kwiatkowscy w swojej karierze nie spotkał. - Radek miał nawet lepsze parametry od Michałka, zdobył mistrzostwo Polski juniorów, ale z powodu problemów zdrowotnych musiał odstawić rower - opowiada.
- Dla chłopców zawsze liczył się przede wszystkim sport. Ale kiedy byli mali, strasznie nas męczyli, żebyśmy im kupili organy, sami nauczyli się grać. Od zawsze lubili też komputery. Wprowadzali jakieś ulepszenia, technika nie miała przed nimi tajemnic - z dumą twierdzą rodzice kolarza. Poza tym Michał przejawiał zdolności językowe. Płynnie mówi po angielsku, włosku i hiszpańsku.
Dziś Michał Kwiatkowski to gwiazda jednego z najlepszych teamów świata - Omegi Pharmy. Prawie cały rok jest w rozjazdach, ale kiedy tylko może, wpada do domu, do Działynia, gdzie kibicują mu najbliżsi: rodzice, brat i siostry - studentka Ewelina (20 l.) i najmłodsza Maja (7 l.), która każdy wyścig z udziałem "Misia" ogląda ubrana od stóp do głów w strój Omegi Pharmy.
- Gdy ma przyjechać, dzwoni i prosi: "Mamuś, zrób mi pierogi ze śliwkami i czarnicę". To zupa z kaczki, za którą Michał przepada - zdradza mama kolarza, a tata dodaje: - Żartujemy, że tak szybko jeździ, bo śpieszy się do domu, by przysmaki mu nie wystygły.