Politycy sprytnie wekslują niezadowolenie z ich rządów na sport: "afera" podatkowa Messiego, epatowanie kosztami budowy stadionów (porządna opera nie kosztuje mniej), demonizowanie zachowań kibiców, wtrącanie się w pracę sportowych stowarzyszeń. Niby dlaczego prezes PZPN może rządzić tylko 8 lat, a poseł na Wiejskiej mógłby tam spędzić całe życie, bez dnia normalnej pracy?
Bohaterka "afery Fibaka", dziennikarka Błańska, jest dowodem na prawdziwość powiedzenia "wart Pac pałaca". Jej kolejny tekst to odrażające wyznanie nimfomanki. Odbiło po obnażeniu mistrza rakiety? Do znanych przewin Fibaka dodam kolejną: brak gustu.
Zdolny trener Dolcanu Robert Podoliński idzie śladem mistrza J.T. Stanisławskiego porównując święta. Nie Boże Narodzenie z Wielkanocą, a 1 marca z 1 maja. Jako historyk amator powinien wiedzieć, że majowe Święto Pracy ustanowili robotnicy w Chicago 130 lat temu, a komuniści tylko je zawłaszczyli. Pan trener twierdzi też, że polscy szkoleniowcy i piłkarze ćwiczą na treningach to samo co światowe gwiazdy. W dzieciństwie katowano mnie nauką gry na pianinie, ćwiczyłem te same gamy i pasaże, co Paleczny i Zimmerman. Grać nie potrafię do dzisiaj.
Współczuję Ani i Robertowi Lewandowskim. Wokół ich ślubu było więcej szumu niż przy parze królewskiej. Ciekawe, dokąd młodzi schowali się w noc poślubną? Pod łóżko? Pamiętam własne wesele w kawiarni "Hawana". Goście wrzucali dwuzłotówki do szafy grającej, a młodzi ulotnili się niepostrzeżenie w wiadomym celu. Państwu Lewandowskim - wiele radości, Ani gratuluję teściowej, mama Roberta to kobieta z klasą i, co ważne, była sportsmenka.