A może się mylę? Może EURO odmieni naszą mentalność?
Wróciłem z Węgier, przez ważną polską gazetę opisywanych wyłącznie pejoratywnie. Polacy wciąż są tam kochani, od wieków. Autostrady - znacznie tańsze od naszych - wspaniałe, w miastach tak czysto, że po powrocie do Warszawy poczułem się jak w psiej toalecie.
A sport? Odżywa dzięki odważnym decyzjom rządu. Firmy przekazują dużą część podatku na sport młodzieżowy, związkami sportowymi kierują poważni biznesmeni, polityka jest dla sportu, a nie - jak u nas - odwrotnie. Minister sportu nie jeździ - jak ministra Mucha - chyłkiem do prezydenta FIFA. To Blatter przyjechał na Węgry i zachwalał ich programy futbolu dziecięcego. Słusznie chwalimy się "orlikami", ale nad Dunajem też je budują, tyle że większe, odpowiednie do normalnej gry w piłkę.
Jedno tylko mnie u Węgrów denerwuje: 43% respondentów uważa, że Polska nie wyjdzie z grupy na EURO. Zazdrośnicy czy realiści?