- Mierzyłem dzisiaj w medal. Nie powiem, że złoty, ale myślałem, że wyjadę z jakimś krążkiem - mówi Lewandowski "Super Expressowi". - Myślę, że niemal w stu procentach pobiegłem tak, jak powinienem. Taktyka była idealna, a jedyny błąd to niepotrzebna przepychanka z Sudańczykiem Kakim przed końcem pierwszego okrążenia, przez co musiałem kilka kroków wykonać po trawie. To mogło być powodem, że jestem czwarty.
Ma jeszcze rezerwy
Lewandowski, mistrz Europy 2010, dał się wyprzedzić tylko jednemu Europejczykowi - Rosjaninowi Borzakowskiemu (był trzeci).
- Wbiegając na ostatnią prostą, czułem już smak medalu - nie ukrywa "Lewy". - Uważam jednak, że być czwartym na świecie to wielki sukces, większy od złota w mistrzostwach Europy. A mam jeszcze olbrzymie zapasy rezerw i będziemy z moim trenerem i bratem sięgali po nie, aby na olimpiadzie w Londynie nastąpił wielki boom.
Zawiodła taktyka
Adam Kszczot także nie rozdzierał szat, chociaż nie ukrywał niedosytu: - Dotąd byłem chwalony za taktykę biegu, tym razem taktyka zawiodła. Czuję, że mógłbym pobiec o całą sekundę szybciej. Zapłaciłem gapowe na pierwszych dla mnie mistrzostwach świata. Ale jestem tylko człowiekiem i mogę się pomylić. Trzeba walczyć dalej. Może za rok w Londynie w innym tonie będziemy rozmawiać po finale.