Wybór lewoskrzydłowego - biorąc pod uwagę konkurencję - nieoczekiwanie jest prosty. Najlepszy piłkarz 2013 roku. Strzelecka maszyna. Serce Realu Madryt. 'Królewski' układ napędowy. Przekleństwo Zlatana Ibrahimovica. 'Piękny i bogaty'. Cristiano Ronaldo. Jesienią - 24 spotkania i 32 gole. Dla większości - rezultat nieprawdopodobny. Dla niego - kolejny już taki sezon.
Debatować na temat stylu Portugalczyka nie sposób. Cecha charakterystyczna? Niepohamowana rządza, widoczna w każdej akcji. Pełna koncentracja przez pełne 90 minut. Jeden cel: więcej i więcej. Nigdy dość. Dążenie do ideału piłkarza Realu zauważył nawet Sepp Blatter, nazywając Cristiano 'generałem'. I trudno się dziwić. Real gra do końca, bo tego wymaga ten, który stanowiska nie opuszcza właściwie nigdy. Pytanie, jak długo podobne tempo wytrzyma. Możliwości fizyczne ma nieograniczone, gdyby psychikę miał równie mocną, do czynienia mielibyśmy nie ze sportowcem, a z pierwszym w historii Terminatorem. A widzieliśmy wszystkie części tej historii i wolelibyśmy, żeby Skynet nigdy nie powstał.
Niektórzy zapytają w tym momencie: gdzie Ribery? Odpowiemy. Jakieś 20 bramek dalej. Francuz to fenomenalny drybler, jeden z najlepszych piłkarzy świata, ale na lewym skrzydle: co najwyżej - ten drugi. Czy to analizujemy tylko jesień, czy zajmujemy się 12 miesiącami. Żadna różnica. Prędzej zastanowilibyśmy się czy były zawodnik Marsylii to największa gwiazda Bayernu. I nie odpowiemy, bo nie mamy pojęcia.
Hiszpańskie media: Marc-Andre ter Stegen następcą Victora Valdesa
Teoretycznie moglibyśmy Francuza zmieścić na prawym skrzydle, ale jesienią zdecydowanie bardziej zaimponował nam Marco Reus. Dla nas - absolutna gwiazda Bundesligi. Żaden Ribery, żaden Gotze, a już na pewno nie Lewandowski. Jak oglądać niemieckie murawy, to dla skrzydłowego Borussii.
Kto w Dortmundzie pozwoli na jego odejście, boleśnie przestrzeli sobie stopę. Tak jak od miesięcy robi Joachim Low. Selekcjoner Niemiec albo ma solidne buty, albo strzela ślepakami. Nie mamy pojęcia dlaczego zwleka z powierzeniem niemieckiej ofensywy Reusowi, ale nie mogą o tym decydować względy czysto piłkarskie. Nie ma prawa na tak wysokim stanowisku pracować dyletant nie dostrzegający wielkości gracza, który półtora roku temu hasał sobie bezwiednie w sympatycznym średniaku Bundesligi, a dziś przyklepuje wszystkie ataki niedawnego finalisty Champions League.
Szczerze żałujemy: Edena Hazarda, bo Mourinho wciąż nie zrobił z niego następnego Cristiano Ronaldo [choć jest na najlepszej drodze]. Neymara, bo choć chwalą go wszyscy, to na razie w Europie na 'Kazimierza' nie zasłużył; Kaziu, Kazik, jak podrośnie, to może zmienimy zdanie. Garetha Bale'a, bo pół roku temu przerastał całą ligę, a dzisiaj ma problem z opuszczaniem ławki rezerwowych. Jakuba Koseckiego, bo całe życie trenował chyba inną dyscyplinę, takie ma braki. Ashleya Younga, bo od tych ciągłych upadków musi mieć wyjątkowo obtarte kolana.
Środkowi pomocnicy
O ile w obronie mieliśmy spore problemy ze znalezieniem odpowiednich kandydatów, o tyle w przednich formacjach cierpimy z powodu nadmiaru. Taki Arturo Vidal: Juventus zdominował Serie A, Chilijczyk w tyle zostawił całą konkurencję we Włoszech, dorzucił 5 bramek w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a miejsca w 'jedenastce' nie znalazł. Albo Phillip Lahm. Jakby dalej grał w defensywie, nie miałby konkurencji. W środkowej strefie wygląda jak zagubione 'piętno' Guardioli. Hiszpan przychodząc do Bayernu musiał coś zmienić. Zdecydował się znaleźć niemiecką wersję Xaviego. I taki właśnie jest kapitan Bayernu. Też kręci kółka, ale jakoś tak niezgrabnie. Też stara się próbować prostopadłych podań, ale pomocnik Barcelony dodatkowo zagrywa je celnie. Niby niuanse, ale jeden to piłkarz wybitny w oczach obserwatorów, drugi - tylko kolegów.
Dla nas największym wygranym ostatnich miesięcy zdecydowanie jest Luka Modric. 12 miesięcy temu - uznany za najgorszy transfer letniego okna transferowego. 6 miesięcy temu - wypychany z Santiago Bernabeu, skreślany w rywalizacji z Isco. Dziś - lider Realu Madryt. Chorwat przebył w Hiszpanii niezwykłą drogę. Opuszczając Wyspy Brytyjskie, mówiło się, że przypomina Xaviego oraz Iniestę. Dziś obu można co najwyżej porównywać do niego.
W każdej drużynie znajduje się taki 'osiołek', tępo podążający za rozkazami generała - trenera - niezmordowanie pokonując setki kilometrów w jednostajnym tempie. Jeśli mielibyśmy Chorwata nazywać już 'osiołkiem', to iście 'Królewskim'. Niezwykle inteligentnym. Pobiegnie za marchewką na koniec świata, a w międzyczasie wyczaruje kilkanaście kolejnych. I ani razu nie zboczy z ustalonej trasy. Tworząc drużynę od podstaw, jako fundament wybralibyśmy Modrica.
A obok niego ustawilibyśmy Yayę Toure. Najlepszego pomocnika w Anglii. Gdy przychodził do Barcelony, miał ciężko pracować na rzecz innych. Dziś byłby z tym problem, bo Iworyjczyk nie tylko spełnia się w destrukcji, ale też rozgrywa, podaje i - tu chyba największa odmiana - strzela. Jesienią: 11 razy. Z samych tylko rzutów wolnych: 4. Piłkarz kompletny. Gdyby miał kilka lat mniej, chciałaby go cała Europa. A tak spokój ma Pellegrini, który budować może wielki Manchester City. Taki, na miarę rozpaczy Camo Nou.