Nie chcę się przejeść przed olimpiadą

2009-11-04 3:00

Jutro rano Justyna Kowalczyk (26 l.) odlatuje do Szwecji, pierwsze zawody nowego sezonu już za 10 dni. Trener najlepszej polskiej specjalistki od biegów narciarskich twierdzi, że jego podopieczna jest w jeszcze lepszej formie niż przed rokiem.

Poprzedni sezon Kowalczyk zakończyła z trzema medalami (dwoma złotymi) mistrzostw świata i z Pucharem Świata. Przed sezonem olimpijskim (igrzyska w lutym w Vancouver) znów imponuje formą. Jej trener Aleksander Wierietielny twierdzi, że podczas ostatnich treningów na austriackim lodowcu spisywała się zachwycająco. Kowalczyk ma do dyspozycji ponad 100 par nart, a będą jeszcze kolejne od firmy Fischer. Zajmą się nimi dwaj estońscy serwisanci.

"Super Express": - Wygląda na to, że jest pani skazana na olimpijski medal.

Justyna Kowalczyk: - Na zawieszanie mi już teraz medali na szyi nie dam się namówić. Kto opowiada takie "michałki", ten się nie zna na sporcie. Na razie skupiam się na tym, żeby nie zachorować i spokojnie poprawiać wyniki aż do igrzysk w Vancouver.

- Ale jest chyba pani optymistką przed inauguracją sezonu?

- Przede wszystkim jestem zmęczona. Ale tak ma być. Ciągle jeszcze ciężko trenuję i wypracowuję bazę dla przyszłej formy. Zmęczenie ustąpi w końcu stycznia. Nie chcę się przejeść sukcesami już w grudniu, a potem leżeć w szpitalu z przeżarcia (śmiech).

- Wielu mediom musiała pani odmówić udziału w sesji zdjęciowej lub programie, żeby spokojnie się przygotowywać?

- Nie policzyłabym tego. Jak tylko mogę, to odmawiam. Denerwuje mnie to. Jestem narciarką!

- Zabezpieczyła się pani przed świńską grypą?

- Właśnie się zaszczepiłam, ale takich prawdziwych szczepionek w Polsce nie ma. Za to pracowałam, by być odporna na infekcje.

- Lekarze radzą się nie całować...

- Bez przesady! Jeśli mam zachorować, to i tak zachoruję (śmiech).

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze