"Fryzjer": Nie pójdę do więzienia

2009-04-03 9:30

Wrocławski sąd wyda dzisiaj najbardziej oczekiwany werdykt w sprawie korupcji w polskiej piłce. "Gwiazdą" procesu jest Ryszard F (62 l.), pseudonim Fryzjer, uważany przez prokuraturę za szefa futbolowej mafii. Na kilkanaście godzin przed wyjazdem do Wrocławia Ryszard F. rozmawiał z "Super Expressem".

- Prokuratura żąda dla pana 6,5 roku więzienia. Boi się pan powrotu za kraty?

- Jestem spokojny. Wierzę w to, że tam nie wrócę, bo swoje już odcierpiałem. Nie jestem bandytą, który zagraża otoczeniu. W areszcie tyle przeżyłem, że największym wrogom tego nie życzę. Podupadłem na zdrowiu, schudłem ponad 30 kilo. Przesiedziałem prawie dwa lata, przez pierwszych kilka miesięcy byłem zupełnie odizolowany. Nie mogłem telefonować, nie mogła mnie odwiedzać rodzina...

- Najgorsze przeżycie z aresztu?

- To było wtedy, gdy trafiłem do więziennego szpitala, do pokoju z człowiekiem, który umierał na AIDS. To było przerażające. Kiedy przychodzili do niego lekarze czy pielęgniarki, byli ubrani w specjalne skafandry. Bałem się, bo ten człowiek już w ogóle nie panował nad sobą. Kiedy zapytałem, czy mogę zostać przeniesiony gdzie indziej, to usłyszałem od pielęgniarek: "A co pan taki delikatny"?

- Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie zaangażował się pan w ustawianie meczów...

- Przyznałem się jedynie do tak zwanego pośrednictwa. Czyli że w kilku przypadkach przekazałem kontakty pewnym ludziom. Nigdy nie wziąłem za to ani złotówki. I co, za to mam kilka lat przesiedzieć? To jest tak, jakbym wam dał numer telefonu do burdelu. I jeśli skorzystacie, zdradzając żony, to ja mam być za to odpowiedzialny?!

- Bez żartów. Dobrze pan wiedział, po co ci ludzie do siebie dzwonią...

- Wcale nie musiało mnie to obchodzić. Przez pewien czas mój telefon był na podsłuchu. To dlaczego prokuratura nie załączyła zapisu tych rozmów, nie użyła go jako dowodu w sprawie? Wiecie dlaczego? Bo g... w nich było!

- Prokuratura twierdzi, że ma mocne dowody na pana. Żądanie 6,5 roku więzienia nie wzięło się z sufitu.

- Cała ta sprawa od początku była "nadmuchana". Proces jest medialny, prokuratorzy robią na nim kariery. Wystarczy zobaczyć, z jakiego pułapu zaczynali, a gdzie są teraz. Używając terminologii piłkarskiej, byli w okręgówce, a teraz są w Lidze Mistrzów. Mówią o zorganizowanej grupie przestępczej... Mam inne zdanie na ten temat. Jeśli ktoś z kimś coś załatwiał, to nie musiała się od razu grupa do tego tworzyć. Klub A załatwiał z klubem B i tyle. Skala korupcji była mniejsza, niż się ją przedstawia.

- Ale już prawie 200 osób trafiło do wrocławskiej prokuratury. Za niewinność?!

- Wiele z tych osób ma "dmuchane" zarzuty. Jeśli prokuratura dalej będzie tak to widzieć, to do Wrocławia trafi jeszcze 30 razy więcej osób niż do tej pory.

- Przesiedział pan w areszcie 22 miesiące. Gdyby sąd przychylił się do żądań prokuratury, to przez cztery kolejne lata oglądałby pan świat zza krat...

- Z aresztu wyszedłem rok temu. I od tego czasu chodzę od lekarza do lekarza. Mam nadciśnienie, chorobę wieńcową, ostatnio stwierdzono u mnie kłopoty z błędnikiem. Biorę po 14 tabletek dziennie. A mimo to jako jedyny stawiałem się na każdą rozprawę we wrocławskim sądzie. Przejechałem dziesiątki tysięcy kilometrów, z domu do sądu i z powrotem. Przecież to też była forma kary. Wierzę, że sąd weźmie to pod uwagę. Zwłaszcza że inni dostają wyroki w zawieszeniu. To czemu dla mnie żąda się tak wysokiej kary?

- Dlatego, że pan idzie w zaparte. A w zawieszeniu wyroki dostają ci, którzy przyznali się do winy i współpracowali z prokuraturą...

- Ale co, jak ktoś zabije człowieka i się do tego przyzna, to jest mniej winny? Człowiek i tak nie żyje.

Trudno mu uwierzyć

Ryszard F. bagatelizuje swój udział w procesie korupcyjnym, który niszczył polską piłkę, ale skoro prokuratura postawiła mu ponad 50 zarzutów, to naprawdę trudno uwierzyć w jego niewinność. F. nie jest głupi, dobrze wiedział jak się załatwia pewne sprawy w polskiej lidze. Zdaniem prokuratury bardzo aktywnie w tym uczestniczył i za to powinna go spotkać adekwatna kara. Sam podejrzany zapewnia, że dość już wycierpiał. Co na to sąd?

Najnowsze