Mecz Cibalia - Istra 1961 w 1/8 finału Pucharu Chorwacji mógł zakończyć się prawdziwą tragedią. W pierwszej połowie przy stanie 0:0 na boisku doszło bowiem do okropnie wyglądającej sytuacji. Zawodnik gospodarzy Zvonimir Filipović zderzył się z jednym z rywali i pozornie wyglądało to niegroźnie. Ale gdy nie podnosił się z murawy, a po chwili zaczął się dziwnie zachowywać, kibice na moment zamarli.
Na szczęście zimną krew zachował sędzia tego spotkania, Bruno Marić. Widząc, co się dzieje, natychmiast ruszył z pomocą młodemu zawodnikowi. Okazało się bowiem, że 20-latek stracił przytomność i dławił się własnym językiem! Błyskawiczna reakcja najprawdopodobniej uratowała życie piłkarza.
- Byłem metr od niego, gdy to zauważyłem. Od razu położyłem go w pozycji bocznej i złapałem język. Prawie odgryzł mi palec, ale na szczęście udało się go uratować przed zadławieniem - powiedział arbiter. Wdzięczności Mariciowi nie krył sam Filipović - Nie pamiętam, co się stało. Chyba przez minutę byłem nieprzytomny. Koledzy powiedzieli mi, że pan Marić uratował mi życie. Żartował potem, że prawie odgryzłem mu palec. Chciałbym mu bardzo podziękować. Jest wspaniałym człowiekiem - przyznał zawodnik.
Warto zaznaczyć, że interwencja arbitra nie była przypadkiem. Od pewnego czasu chorwaccy sędziowie są szkoleni, jak zachowywać się w podobnych sytuacjach. Filipović z kolei szybko doszedł do siebie i wrócił nawet do gry. Jego drużyna przegrała jednak 2:3 i odpadła z Pucharu Chorwacji.
Polska - Urugwaj: Kabaret na zgrupowaniu. Reprezentanci nawciągali się...