Miał zaledwie rok, gdy jego rodzina wyjechała z Polski do Niemiec. Jest wnukiem Marka Petrusewicza, pierwszego polskiego rekordzisty świata (na 100 metrów stylem klasycznym). Ćwiczy pod kierunkiem matki - Danuty, mówi dobrą polszczyzną. Chociaż mieszka w Niemczech już ćwierć wieku, wciąż nie ma niemieckiego obywatelstwa, bo nie występował o nie.
- W barwach Polski startowali mój dziadek, babcie, tata i mama, więc nie będę łamał tradycji. Już jako junior pływałem dla Polski - wyjaśnia.
Na co dzień startuje w barwach SK Frankfurt. - Dzięki temu mogę tu korzystać z dwóch 50-metrowych krytych basenów, i to o dowolnej porze. W Polsce na uczelniach długich pływalni nie ma, a godziny treningów są nienormalne. Z mamą pracuje mi się dobrze i nie mam zamiaru zmieniać trenera - mówi.
Po igrzyskach olimpijskich w Pekinie zrobił sobie 6 tygodni przerwy, do wody wskoczył w październiku.
- Zaczęliśmy trenować inaczej niż dotąd, więcej ćwiczeń wykonujemy poza basenem. Niektóre z nich pokazał mi serbski zawodnik Milorad Ćavić (srebrny medalista olimpijski z Pekinu, przegrał z Phelpsem na 100 metrów motylkiem zaledwie o 0,01 sekundy - przyp. red.). Jedno z nich polega na imitowaniu pływania, leżąc na wielkich piłkach, co wzmacnia nie tylko ramiona i nogi, ale i całe ciało. U nas stawia się głównie na pokonywanie kilometrów, za mało uwagi zwraca się na technikę, a ona jest najważniejsza - sugeruje Łukasz.
Wójt otrzymuje z kraju kadrowe stypendium (2000 zł brutto). Tyle samo dostaje od SK Frankfurt. W Niemczech studiuje ekonomię międzynarodową.