Jego zespół w 1/16 finału mierzył się z Vancouver Caps. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, do rozstrzygnięcia konieczna okazała się seria „jedenastek”. Jej bohaterem – z różnych względów – został 37-letni golkiper. Być może zainspirowany niegdysiejszym „tanecznym show” Jerzego Dudka w finale Ligi Mistrzów (Liverpool – Milan), zafundował widzom własny popis aktorski, który na długo zostanie w pamięci obserwatorów i… rywali.
Już przed drugim rzutem karnym dla ekipy kanadyjskiej Nahuel – serdeczny przyjaciel samego Leo Messiego, z którym wychowywał się przez kilka lat w trampkach Newell’s Old Boys w Rosario - próbował rozkojarzyć egzekutora. Przez kilka sekund – niczym w najlepszej pantomimie – odstawiał doskonale znany trick: próbował znaleźć wyjście... zza niewidzialnej ściany. Wykonawca karnego, Sergio Cordova, nie dał się jednak zdekoncentrować i strzelił do siatki.
Nie można tego powiedzieć o Ranko Veselinoviciu. Serbski pomocnik kanadyjskiej drużyny musiał się naczekać na swoją „jedenastkę”. Guzman, zmierzając na linię bramkową, zaczął bowiem nagle… wyciągać z ust długą serpentynę! Ten pokaz „nagrodzony” został przez arbitra żółtą kartką, ale spełnił swój cel. Wykonawca „jedenastki” uderzył mało precyzyjnie i lekko, obrona tego strzału nie sprawiła Guzmanowi żadnego problemu. Dzięki temu jego zespół awansował do 1/8 finału.
Guzman nie po raz pierwszy został bohaterem „Tygrysów”. W 2020 roku w 96 min rewanżowego meczu 1/8 finału CONCACAF Champions League zdobył głową gola (!) dającego im awans w dwumeczu z salwadorskim zespołem Allianza FC (Meksykanie sięgnęli potem po główne trofeum). Po tamtym spotkaniu w mediach społecznościowych jego klub zainicjował akcję… budowy pomnika dla swego bramkarza.